Prokuratura Rejonowa w Parczewie już po raz drugi umorzyła śledztwo w sprawie „podziemia fryzjerskiego” w miejscowym szpitalu. Wcześniej, śledczy musieli jeszcze raz zbadać akta. Takie było zalecenie Prokuratury Okręgowej.
– Po pogłębionej analizie zleconej przez Prokuraturę Okręgową, umorzyliśmy to śledztwo 31 grudnia. Powód to brak znamion czynu zabronionego – mówi Adam Hunek zastępca prokuratora rejonowego w Parczewie.
Przypomnijmy: w kwietniu ubiegłego roku rząd wprowadził przepisy, zgodnie z którymi zakłady fryzjerskie miały być zamknięte. Ale strzyżenie szpitalnego personelu przyłapał wtedy „na gorąco” Andrzej Dejneka, dziennikarz lokalnej „Wspólnoty Parczewskiej”. – W szpitalnej świetlicy było kilka kobiet. Dwie z nich siedziały na krzesłach, a fryzjerki obcinały im włosy – opowiadał nam Dejneka. Z jego relacji wynikało, że żadna z tych osób nie miała maseczek ani rękawiczek ochronnych.
W listopadzie Prokuratura Rejonowa umorzyła postępowanie w tej sprawie, tłumacząc, że „przestępstwa się nie dopatrzyła”. Ale Prokuratura Okręgowa wysłała akta sprawa do analizy w swoim ośrodku zamiejscowym w Białej Podlaskiej. I tutaj śledczy ocenili, że decyzja o umorzeniu była przedwczesna.
W związku z tym, zlecili pogłębienie ustaleń m.in. w zakresie materiału dowodowego. Parczewscy śledczy sprawdzali, czy doszło do przekroczenia uprawnień przez powiatowego inspektora sanitarnego w Parczewie oraz przez dyrektora miejscowego szpitala, a także czy wyrazili oni zgodę, a następnie zorganizowali podczas epidemii usługi fryzjerskie na terenie szpitala wbrew obowiązującym zakazom.
– Wykonaliśmy szereg czynności, przesłuchiwaliśmy świadków, zwracaliśmy się o informacje do Powiatowego Inspektoratu Sanitarnego. Chodziło o osoby, które wykonywały oraz korzystały z usług fryzjerskich – zaznacza prokurator Adam Hunek.– Analizowaliśmy też akty prawne, które obowiązywały wówczas w związku z epidemią – dodaje.
W toku śledztwa nikomu nie postawiono zarzutów. Janusz Hordejuk dyrektor szpitala tłumaczył nam, że strzyżenia pracowników podyktowane były „względami higienicznymi i BHP, a nie względami kosmetycznymi” i że chciał w ten sposób zadbać o „bezpieczeństwa higieny pracy pracowników”.
– Żadne zażalenie w sprawie umorzenia do nas do tej pory nie wpłynęło – stwierdza na koniec zastępca prokuratora rejonowego.