To już oficjalne – po miesiącach oczekiwania i załatwiania formalności, trzecia co do wielkości firma w Polsce – Grupa Kapitałowa PGE – jest już w Lublinie. Na razie jak na swoje możliwości kadrowa obecność będzie symboliczna, ale finansowo szybko odczujemy przenosiny energetycznego giganta z Warszawy do naszego regionu.
Podczas poniedziałkowego uroczystego otwarcia siedziby spółki w Lublinie liczba wpływowych działaczy PiS na metr kwadratowy mogła zrobić wrażenie.
Zjawiły się m.in. europosłanka Elżbieta Kruk i posłanka Gabriela Masłowska. Był najbogatszy senator Grzegorz Bierecki, wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń, czy czołowi lokalni politycy partii rządzącej jak wojewoda Lech Sprawka, czy marszałek Jarosław Stawiarski.
Z tych najważniejszych gości zabrakło jedynie wicepremiera Jacka Sasina, ministra aktywów państwowych, którego – według konferansjera – zatrzymały „ważne sprawy służbowe”. Być może – jak komentowano – te związane z zaproponowanym przez niego w weekend podatkiem od zysków nadzwyczajnych m.in. od państwowych spółek energetycznych, które mają przynieść budżetowi państwa 13,5 mld zł. Ta zapowiedź mocno pociągnęła dzisiaj warszawską giełdę w dół; akcje PGE wczesnym popołudniem traciły nieco ponad 6 proc.
Ale w Lublinie humory były bardzo dobre i przemawiający politycy chętnie wiązali i porównywali przeniesienie PGE do Lublina z sukcesem żużlowców Motoru Lublin (PGE jest jednym ze sponsorów Ekstraligi), którzy w niedzielę zdobyli tytuł mistrza Polski. – Panie marszałku, al. Kraśnicka brzmi lepiej niż ul. Mysia – tymi słowami minister Soboń zwrócił się do pochodzącego z Kraśnika marszałka Stawiarskiego. A Mysia to do niedawna warszawski adres siedziby spółki PGE.
– Festiwal radości trwa – to z kolei wojewoda lubelski Lech Sprawka, nawiązujący do zwycięstwa żużlowców i przenosin spółki do Lublina. A marszałek wtórował: – Piękny sen się spełnia.
Nie zabrakło też górnolotnych porównań, przywoływania kilkukrotnie imienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Jarosława Kaczyńskiego, jako tych, którzy chcieli i chcą Polskę silnej w regionach, czemu służy właśnie decentralizacja i przenoszenie siedziby największych państwowych spółek do województw.
Na razie PGE w Lublinie zaczyna skromnie jak na swoje potężne możliwości. Mając około 40 tys. pracowników w całej Polsce, nad Bystrzycę wysłała 180 osób, w tym – jak zaznaczył prezes koncernu Wojciech Dąbrowski – część będzie co prawda przypisana do pracy w Lublinie, ale będzie ją świadczyć zdalnie z różnych miejsc w kraju. Spółka wynajęła też jedno piętro w biurowcu przy al. Kraśnickiej 27, które dzisiaj uroczyście nie tylko otwarto, ale także poświęcono.
PGE. Trzecia największa firma w Polsce
PGE jednak już od lat, co przypomniano podczas wystąpień, jest obecna w Lublinie, m.in. poprzez spółkę PGE Dystrybucja, oddział spółki PGE Obrót, czy elektrociepłownię Wrotków. Z okazji przenosin centrala stworzyła w Lublinie Centrum Wiedzy i Rozwoju.
Podkreślano także zaangażowanie Grupy w kulturę (spółka jest mecenasem Muzeum Narodowego w Lublinie i Filharmonii Lubelskiej im. H. Wieniawskiego) wspiera także młode piłkarki ręczne. Ale na prawdziwy finansowy zastrzyk dzięki obecności PGE w Lublinie mogą liczyć dwa lokalne samorządy, w tym przede wszystkim wojewódzki, które będzie miało potężny udział w podatku CIT odprowadzanym przez PGE – jak podał marszałek Stawiarski może to być nawet 100 mln zł rocznie, co przy budżecie województwa wynoszącym 1,2 mld zł z funduszami unijnymi będzie ogromnym wsparciem dla regionu. Na mniejszą, ale też solidną kwotę może liczyć także gmina Lublin, która jak wiele samorządów w Polsce boryka się z gwałtownie rosnącymi rachunkami bieżącymi.
O tym, jak potężną spółką jest PGE, najlepiej świadczą liczby. Z przychodami na poziomie około 32,6 mld zł w I półroczu tego roku jest trzecią po Orlenie (lider zestawienia) i Jeronimo Martins (właściciel Biedronek) największą polską firmą. W tym samym okresie zysk netto przypisany akcjonariuszom wyniósł 3,3 mld zł. Ale w niektórych dziedzinach Grupa odnotowuje zadyszkę. Chodzi o segmenty ciepłownictwo i energetyka konwencjonalna, w których PGE w II kwartale miała straty: odpowiednio 154 mln zł i 44 mln zł. „Na istotny spadek wyniku wpływ miały przede wszystkim rosnące koszty węgla kamiennego oraz koszty uprawnień do emisji CO2, które nie zostały zrekompensowane przychodami z tytułu sprzedaży energii elektrycznej” – tłumaczyła spółka w komunikacie. Dlatego też coraz mocniej stawia na energetykę odnawialną, a w planach ma budowę morskich farm wiatrowych „Baltica”, o łącznej mocy 2.5 GW.