Obecnie trwają prace nad zmianą miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, który umożliwi w dolinie Bystrzycy, na terenie po dawnym Lubelskim Klubie Jeździeckim, budowę stadionu żużlowego. Obiekt jest planowany na terenie zalewowym, który aktualnie stanowi enklawę zieleni nieurządzonej oraz jest ostoją zwierzyny. Leży niemalże w środku mapy administracyjnej Lublina obok dwóch ważnych sypialni: Wrotkowa oraz LSM.
Teren dotychczas nie był przewidziany pod zabudowę wielkokubaturową, ale pod tereny zielone i rekreację. Mógłby tam powstać park razem z zespołem krajobrazowym „Meandry Bystrzycy” znacząco wpływając na jakość oraz dostępność tej przestrzeni. Inwestycja budowlana bezpowrotnie przekreśli szansę, na zagospodarowanie tego terenu w ten sposób.
Nie jest to jedyny problem, ponieważ decyzja o powstaniu obiektu zapadła koniunkturalnie na fali popularności żużla. Wielu polityków czy samorządowców uwielbia się fotografować podczas zawodów i obiecywać kibicom nowy stadion. Trzeba mieć jednak świadomość, że takie deklaracje wobec coraz poważniejszych problemów gminnego budżetu są po prostu przejawem krótkowzroczności i egoizmu. Nie łudźmy się, że Unia Europejska sfinansuje tę inwestycję, ponieważ już od jakiegoś czasu Komisja Europejska jasno się wypowiedziała, że stadiony nie przyczyniają się do wzrostu PKB, więc z tego źródła nie popłyną środki.
W takich okolicznościach przepychanie budowy o tak kolosalnym koszcie stoi w sprzeczności z oczekiwaniami mieszkańców, którzy jasno się wypowiedzieli chociażby w pracach nad Strategią Rozwoju 2030, że oczekują rozwoju Lublina w kierunku miasta zielonego i zrównoważonego.
Odczuwam przy tym brak szerszego spojrzenia na miasto, którego mieszkańcy muszą czekać 7 lat w kolejce na mieszkanie z zasobów komunalnych, środki na wymianę "kopciuchów" są ekstremalnie niskie, 10 % powierzchni miasta, a tym samym prawie 50 tys. mieszkańców czeka na wdrożenie Gminnego Programu Rewitalizacji. To są realne potrzeby poprawiające komfort życia. Środki przeznaczone na stadion nie rozwiązują problemów, ale je utrwalają i wygenerują nowe.
Czy ktoś z architektów pomysłu budowy stadionu zadał sobie chociaż raz pytanie, co w sytuacji jeśli żużel odejdzie w niepamięć, tak szybko jak powstał z niebytu? Co w sytuacji kiedy za kilkadziesiąt lat okaże się, że sporty motorowe odejdą do lamusa? Jeszcze kilka lat lat temu zwolennicy corridy, krytykę traktowali jako zamach na wolność i tradycję, a tymczasem coraz więcej samorządów Hiszpanii zakazuje jej. To co kiedyś było dumą i chlubą staje się powodem do wstydu. Podobnie ze stadionem, którego powstanie z biegiem lat może okazać się pomnikiem pychy i kulą u nogi. Nie łudźmy się, że będą się tam odbywały inne wydarzenia. Skala imprez niesportowych w innych obiektach typu Arena czy Globus to margines, a te które tam miały miejsce przyniosły kolosalne straty. Ciężko przejść obojętnie wobec takich argumentów mając świadomość, że te środki mogłyby zostać wykorzystane znacznie rozsądniej i pracować z korzyścią dla całego miasta.
* Szymon Pietrasiewicz, aktywista Lubelskiego Ruchu Miejskiego
Czekamy na Wasze listy
Zabierz głos w dyskusji na temat budowy stadionu żużlowego w Lublinie i zagospodarowania terenu nad Bystrzycą: redakcja@dziennikwschodni.pl