Wydawało się, że powołany w marcu na prezesa Marcin Oszczapiński zaprowadzi w janowskiej stadninie pożądany spokój. Okazuje się jednak, że załoga jest podzielona, a część osób odchodzi z pracy. – Atmosfera jest nieprzyjemna– przyznaje była pracownica.
To była wielka radość, gdy w marcu po kilkudniowym proteście, zespół najstarszej państwowej stadniny koni dopiął swego. Nie dopuścił, by na stanowisku prezesa Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa obsadził Hannę Sztukę. Ostatecznie, szefem został Marcin Oszczapiński, wcześniej przez wiele lat związany ze Stacją Hodowli i Unasieniania Zwierząt w Bydgoszczy.
– Ta decyzja nas zadowala. Część osób zna pana Oszczapińskiego i ma dobre zdanie o nim – mówiła nam wówczas jedna z protestujących pracownic. Stadninie potrzebny był spokój, bo od 2016 roku, czyli od momentu zwolnienia przez ówczesną ANR doświadczonego prezesa Marka Treli, przez gabinet prezesa przewinęło się aż siedem nazwisk.
>>> Jest nowy prezes stadniny koni w Janowie Podlaskim. Co na to pracownicy? <<<
Ale te nadzieje były raczej na wyrost. – Są problemy kadrowe, zresztą ja sama odeszłam, bo nie mogłam już wytrzymać tej atmosfery– mówi nam była pracownica, prosząc o anonimowość. – Zrobiłam to z rozdartym sercem, zależało mi by ratować to miejsce, ale w stadninie panują dziwne układy. Niektóre osoby nagrywają rozmowy albo śledzą na monitoringu co robią inni i donoszą– przyznaje nasza rozmówczyni. Jej zdaniem, w placówce potrzebny jest porządny audyt.
– Był przypadek, że pracownik był 29 dni w pracy bez przerwy. Na pewno jest za mało rąk do pracy, bo czasami jedna osoba obsługuje całą stajnię. To nie wystarcza – uważa była pracownica. Część osób sama rezygnuje, tak jak nasza informatorka. – Prezes proponuje słabe umowy śmieciowe za liche pieniądze – tłumaczy.
Jedno jest pewno, placówka zamieściła niedawno ogłoszenia o pracę dla masztalerza, pracownika oborowego, weterynarza i technika weterynarii. W marcu zespół liczył ok. 80 osób. A ile jest obecnie?
– Dwie umowy wygasły samoistnie, bo były zawarte na czas określony i nie zostały przedłużone. Zaś dwie osoby zostały zwolnione dyscyplinarnie za spożywanie alkoholu w czasie pracy. A jedna osoba przeszła na emeryturę– wylicza Marcin Oszczapiński.
Ale to nie koniec. – Cztery osoby poprosiły o rozwiązanie umowy za porozumieniem stron –nie ukrywa prezes. W to miejsce, placówka zawarła cztery umowy zlecenia z masztalerzami. To osoby zajmujące się końmi w stajniach. A w stadninie jest ich 14. – Do obsadzenia wszystkich stajni potrzeba minimum 12 osób. A na dzisiaj mamy 28 etatów do pracy przy koniach – przekonuje Oszczapński. I zapewnia stanowczo: – Obecna liczba pracowników wystarcza do zabezpieczenia dobrostanu zwierząt. Funkcjonowanie stadniny nie jest zagrożone.
>>> Wiceprezes stadniny rezygnuje ze stanowiska. A za miesiąc aukcja <<<
Przypomnijmy, że w Janowie hoduje się ok. 450 koni i jeszcze więcej krów.
Tymczasem, policja potwierdza przywołany przez prezesa incydent z pijanym pracownikiem stadniny. – W ubiegłym tygodniu otrzymaliśmy zgłoszenie dotyczące mężczyzny, który w miejscu pracy znajduje się prawdopodobnie pod wpływem alkoholu. Na miejscu policjanci zbadali stan trzeźwości potwierdzając, że jest nietrzeźwy– relacjonuje komisarz Barbara Salczyńska–Pyrchla, rzeczniczka bialskiej policji.
Wcześniej pracownik stracił równowagę i upadł na futrynę. – Pogotowie przetransportowało go do szpitala– dodaje rzeczniczka. Policja prowadzi teraz czynności wyjaśniające w sprawie tego wykroczenia.