Urząd Marszałkowski Województwa Lubelskiego pochwalił się we wtorek zakupem pięciu elektrycznych hulajnóg. Po co urzędnikom jednoślady za bagatela prawie 20 tysięcy złotych?
- Mają być wykorzystywane do celów służbowych w codziennej pracy, w przemieszczaniu się urzędników pomiędzy budynkami urzędu, które znajdują się w różnych lokalizacjach Lublina – mówi marszałek Jarosław Stawiarski i podkreśla, że hulajnogi są teraz już tak popularne, że sensacji żadnej nie powinny wzbudzać. - Można je spotkać wszędzie w Lublinie i wielu miastach w Polsce. Duch elektromobilności jest w nas bardzo mocny i to widać na każdym kroku. Jako urząd jesteśmy pierwsi w Polsce, może za nami pójdzie Urząd Miasta w Lublinie oraz urzędy w poszczególnych miejscowościach. Jesteśmy w tak zwanej awangardzie, elektryczność jest przyszłością – dodaje Stawiarski.
Koszt zakupu pięciu urządzeń marki MotusScooty wyniósł prawie 20 tysięcy złotych i został w pełni pokryty z budżetu województwa lubelskiego.
- Z jednej strony wydawanie publicznych pieniędzy bez konsultacji nie jest mile widziane – mówi Bożena Lisowska, radna Sejmiku z Platformy Obywatelskiej, będącej w opozycji do rządzącej w województwie lubelskim Zjednoczonej Prawicy. - Z drugiej strony biorąc pod uwagę tłumaczenie pana marszałka, że urzędnicy zamiast poruszać się samochodami pomiędzy filiami urzędu będą jeździć hulajnogamibez pozostawiania śladu węglowego, szybko i ekonomicznie na pewno trzeba pochwalić, choć to działanie symboliczne – przyznaje Lisowska i pyta: Czy jednak musieliśmy kupować aż pięć hulajnóg i czy nie można było na przykład skorzystać z systemu miejskiego?
Przypomnijmy, że Urząd Marszałkowski Województwa Lubelskiego idąc z duchem czasu i ideą ekorozwoju już w 2020 roku nabył trzy samochody elektryczne marki KIA, których zakup był dofinansowany ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Lublinie oraz wiązał się z realizacją zapisów ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych.