Czwarty mecz i trzecie zwycięstwo Stali Kraśnik. Tym razem niebiesko-żółci ograli drugą drużynę minionych rozgrywek – Podhale Nowy Targ 2:1. I to na wyjeździe
Pierwsze 20 minut nie zapowiadało, że goście mogą wracać do Kraśnika choćby z „oczkiem”. Przez 18 minut Podhale zaliczyło aż trzy strzały w słupki bramki Stali. O włos od zdobycia goli byli: Marek Mizia, Damian Mrówka i Lukas Hruska. Ten drugi w 19 minucie wreszcie otworzył wynik mocnym strzałem pod poprzeczkę. I w tym momencie można było się zastanawiać przede wszystkim, jak wysoko kraśniczanie przegrają w sobotę.
Tymczasem stracony gol wyraźnie podziałał na drużynę Jarosława Pacholarza mobilizująco. Nagle okazało się, że wicemistrz z ubiegłego sezonu też jest do „ugryzienia”. Groźne próby po strzałach głową oddali: Rafał i Kamil Król, a później z dystansu nieźle kropnął Paweł Kaczmarek. W samej końcówce Danial Wajsak ostemplował poprzeczkę, a po chwili Rafał Król fatalnie spudłował z najbliższej odległości.
Decydujący dla losów meczu okazał się pierwszy kwadrans po przerwie. Najpierw w 54 minucie starszy z braci Królów zrehabilitował się za wcześniejsze pudło i tym razem celnym strzałem do siatki sfinalizował centrę Kaczmarka. Kilka chwil później Dawid Dynarek zagrał ręką w swojej szesnastce, a „Królik” nie pomylił się z rzutu karnego i w mgnieniu oka skromną stratę Stal zamieniła na gola zaliczki.
Przez ostatnie pół godziny podopieczni trenera Pacholarza nie pozwalali rywalom na zbyt wiele. Podhale zagrażało Jakubowi Borusińskiemu tylko po stałych fragmentach gry. A przyjezdni wyprowadzali groźne kontry. Ostatecznie wynik nie uległ już jednak zmianie i trzy punkty pojechały do Kraśnika.
– Na pewno jesteśmy zadowoleni. To miłe uczucie odwrócić losy spotkania. Zwłaszcza, że sporo rzeczy nie układało się po naszej myśli. Ruszyliśmy w drogę o godz. 7.30, a chłopaki z Lublina nawet wcześniej. Na dodatek po drodze były straszne korki, a do tego po raz pierwszy od zimy graliśmy na sztucznej murawie. Dlatego tym bardziej cieszymy się z końcowego wyniku – wyjaśnia trener Pacholarz. – Pierwsze 20 minut w naszym wykonaniu było słabe, ale stracona bramka nas obudziła. Mecz się wyrównał i mieliśmy swoje szanse. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że stać nas na odwrócenie losów tego spotkania. I to nam się udało. Pokazaliśmy, że ta drużyna ma charakter – dodaje szkoleniowiec ekipy z Kraśnika.
– Sami jesteśmy sobie winni. Po pierwszej połowie powinniśmy prowadzić 3:0 i rozstrzygnąć losy meczu. Tak się nie stało i w drugiej połowie to się na nas zemściło. Nie będę rozgadywał się na temat pracy sędziów. Powiem tylko tyle, że ich dzisiejszą pracę najlepiej oddaje fakt, że żółtą kartką ukarali nie tego zawodnika, którego powinni – mówi trener gospodarzy Dariusz Mrózek cytowany przez klubowy portal Podhala.
Podhale Nowy Targ − Stal Kraśnik 1:2 (1:0)
Bramki: Mrówka (19) − R. Król (54, 60- z karnego).
Podhale: Szukała – Tonia, Mączka, Wajsak Witkowski, Mizia (78 Barbus), Dynarek (78 Danilczyk), Mianowany, Mrówka, Hruska (89 Otręba), Palonek (63 Zapotoczny).
Stal: Borusiński − Gajewski, Mazurek, Tadrowski, Świech (70 Kudriawcew), Wawryszczuk, Popiołek, Kaczmarek (88 Michalak), R. Król, Czelej (79 Cygan), K. Król.
Żółte kartki: Tonia, Dynarek, Mianowany, Mrówka − Gajewski, Tadrowski, Świech.
Sędziował: Konrad Tomczyk (Jarosław). Widzów: 300.