Wszyscy sprzedawcy energii elektrycznej złożyli już wnioski o wprowadzenie w nowym roku podwyżek dla klientów indywidualnych. Szczegóły są negocjowane z Urzędem Regulacji Energetyki, ale mówi się o wzroście od 20 do 40 procent.
O chęci wprowadzenia podwyżek dla gospodarstw domowych poinformowały Enea, Energa, PGE i Tauron, czyli wszystkie firmy, które są do tego zobligowane.
– O jak dużych podwyżkach mówimy, na razie nie możemy poinformować, ponieważ są one objęte tajemnicą postępowania i w tej chwili trwają negocjacje mające na celu ustalenie ostatecznych stawek – tłumaczy Agnieszka Głośniewska, rzecznik prasowa URE.
„Rzeczpospolita” ustaliła, że wszystkie firmy zwróciły się o możliwość wprowadzenia podwyżek dwucyfrowych – od 20 do 40 proc. Najniższe wprowadzić chciałyby te z firm, które same produkują prąd, np. PGE, a najwyższe – te, które znaczną część sprzedawanej energii same kupują od innych producentów.
Jeśli informacje te potwierdzą się, budżety domowe czeka mocny cios. W ubiegłych latach podwyżki prądu dla klientów indywidualnych nie przekraczały bowiem kilku procent.
Żeby podwyżki mogły wejść w życie od 1 stycznia, URE musi zakończyć postępowanie najpóźniej w połowie grudnia. – Zdarzało się, że postępowanie przeciągało się i podwyżki nie wchodziły w życie wraz z nowym rokiem kalendarzowym, lecz później – dodaje Głośniewska.
Wciąż nie wiadomo też, z jak dużymi podwyżkami będą musieli liczyć się w przyszłym roku przedsiębiorcy. – Umowy między firmami a dostawcami energii nie podlegają obowiązkowi przedkładania ich w URE – tłumaczy Głośniewska. – Ceny mogą być więc podnoszone w oparciu o ceny wolnorynkowe także w trakcie trwania umowy, o ile znajduje się w niej zapis, który na to pozwala.
Podwyżki jednak będą, m.in. w związku z planowanymi inwestycjami dostawców prądu. – Chcemy zintensyfikować prace nad prowadzeniem instalacji pod ziemią. Tam, gdzie tylko jest to możliwe, musimy je zakopać kosztem setek milionów złotych. To konieczne, by przeciwdziałać masowym awariom związanym z warunkami atmosferycznymi – mówi Adam Rafalski, rzecznik prasowy PGE Dystrybucja. – Drugi powód to wzrost opłat za emisję CO2. Musimy to kompensować.