Tak chciał zaoszczędzić, że przejechał 50 kilometrów, żeby ukraść małe sosenki z lasu. Przyłapał go na tym spacerowicz, który wezwał straż leśną. W efekcie, nie tylko złodziej zapłacił 500 zł mandatu, ale musiał z powrotem ukradzione wcześniej drzewka wkopać. A żeby wstydu było więcej patrzyła na to żona i dziecko 42 latka.
– To najbardziej bezsensowna kradzież w historii naszego nadleśnictwa. Ten człowiek po prostu je zniszczył. Wykopane drzewka na 1000 proc. i tak by się nie przyjęły – mówi Agnieszka Kiszczak z Nadleśnictwa Sobibór. I wylicza: – To pora najbardziej intensywnego wzrostu sadzonek, ich korzenie potrzebują gleby i wilgoci. To pierwszy taki przypadek, gdy ktoś nam w czerwcu wykopuje drzewka ze szkółki.
42-letniego chełmianina przyłapał w ostatnią niedzielę (14 czerwca) w okolicach Sobiboru strażnik leśny, który akurat wybrał się zupełnie rekreacyjnie na spacer w okolice szkółki leśnej. Zauważył niebieskiego renaulta z przyczepką i mężczyznę, który pracowicie wykopywał kilkuletnie drzewka i przygotowywał je do wywiezienia. Przyjechał z zoną i małym dzieckiem.
Wystarczył jeden telefon i w lesie pojawili się umundurowani koledzy czujnego spacerowicza. Posypały się kary – za złamanie, między innymi, zakazu wjazdu do lasu oraz niszczenie sadzonek, samosiewów.
Mieszkaniec Chełma zapłaci 500 zł mandatu. Tłumaczył strażnikom, że miały trafić na działkę. Strażnicy kazali mu ponownie wkopać drzewka, które chciał ukraść.
Żeby było zabawniej, to pazerny chełmianin dowiedział się od strażników leśnych, że wcale nie musiał ich wykopywać i kraść. A to dlatego, że Nadleśnictwo Sobibór sadzonki od czasu do czasu rozdaje zupełnie za darmo. Ostatnia taka akcja odbyła się 24 kwietnia pod siedzibą nadleśnictwa. Poza tym sadzonki to koszt zaledwie kilku-kilkudziesięciu złotych. Za 500 zł można już posadzić spory las na swej posesji. Uczciwie. I człowiek się wstydu nie naje. I nie będzie głupio przed żoną i dzieckiem.