Policjant z Zamościa po rozmowie z przełożonym doznał udaru mózgu. Naczelnik miał krzyczeć i poniżać mundurowego. Z relacji policjantów wynika, że robił to nie po raz pierwszy. W sprawie wszczęto postępowanie wyjaśniające.
Andrzej nadal nie wrócił do pełnej sprawności. Korzysta z rehabilitacji – mówi Artur Garbacz, przewodniczący zarządu wojewódzkiego NSZZ Policjantów Województwa Lubelskiego. – Zaraz po rozmowie z naczelnikiem zadzwonił do mnie. Miał kłopoty z mówieniem. Trafił do lekarki w przychodni, która widząc, co się z nim dzieje, natychmiast wezwała karetkę.
Do zdarzenia doszło 16 lipca. Podinspektor Andrzej M. trafił na oddział neurologii zamojskiego szpitala. Okazało się, że doznał udaru mózgu. Spędził w lecznicy kilka dni. Po opuszczeniu szpitala napisał raport do komendanta miejskiego. Poinformował, że to zachowanie naczelnika wydziału prewencji przyczyniło się do tak dramatycznego pogorszenia stanu zdrowia. Do podobnych zachowań miało dochodzić już wcześniej. Szczegóły raportu opisał obszernie Tygodnik Zamojski.
Andrzej M. jest wiceprzewodniczącym zarządu wojewódzkiego NSZZ Policjantów. To właśnie jego aktywność związkowa miała się przyczynić do wybuchu agresji u naczelnika. – Następnego dnia po rozmowie Andrzej miał jechać do Janowa Podlaskiego. Chodziło o rozmowy w sprawie obchodów 30-lecia związku zawodowego. Miał na ten wyjazd zgodę komendanta – relacjonuje Artur Garbacz.
Ta informacja miała zdenerwować naczelnika. Sytuacja pogorszyła się, kiedy Andrzej M. poinformował, że za kilka dni wybiera się na wojewódzkie obchody święta policji. Dostał bowiem imienne zaproszenie i zgodę komendanta.
Z relacji Andrzeja M. wynika, że naczelnik nie chciał zgodzić się na wyjazd i cały czas krzyczał. Nie pozwolił również podwładnemu opuścić gabinetu. Kazał zamknąć drzwi od środka. Miał krzyczeć, że „ma w nosie, co komendanci mówią i nie będzie słuchał komendantów”.
Sprawą zajęli się policyjni związkowcy. Poinformowali o wszystkim komendanta miejskiego w Zamościu, Komendę Główną Policji oraz związkową centralę. Sytuację wyjaśnia również zamojska prokuratura.
– My tego tak nie zostawimy. Dosyć tego poniżania policjantów przez jednego naczelnika – zapowiada Artur Garbacz. – Andrzej to oficer z 25-letnim stażem, o wzorowej postawie. W marcu został przedterminowo awansowany na podinspektora. To doskonały policjant.
Z relacji mundurowych wynika, że naczelnik wydziału prewencji zamojskiej komendy jest znany z obcesowego traktowania podwładnych. – Było już do niego sporo uwag, ale nie kończyło się to żadnymi konsekwencjami. Przez tydzień był spokój, a potem atakował ze zdwojoną siłą tych, którzy się poskarżyli. Nie używał wulgaryzmów, ale i bez tego można człowieka psychicznie wykończyć – mówi jeden z policjantów.
Dramatycznymi zdarzeniami z 16 lipca zajmują się teraz przełożeni naczelnika. – Zostały wdrożone czynności wyjaśniające w sprawie zachowania bezpośredniego przełożonego wobec funkcjonariusza. Przedmiotowe czynności mają na celu wszechstronne wyjaśnienie sprawy oraz ustalenie, czy doszło do popełnienia przewinienia dyscyplinarnego – informuje asp. Dorota Krukowska-Bubiło, oficer prasowy zamojskiej komendy. – Ponadto równolegle zostało wdrożone postępowanie mające na celu ustalenie, czy zgłoszone przez policjanta zdarzenie wypełnia cechy wypadku pozostającego w związku ze służbą.
Kopię raportu policjanta przekazano do Prokuratury Rejonowej w Zamościu. Żadne z postępowań jeszcze się nie zakończyło.