To nie była zwyczajna kiełbasa wyborcza. To była co najmniej myśliwska albo krakowska sucha, kindziuk, pastrami, a nawet szynka parmeńska. Wyborcze kąski podawane w dowolnych ilościach, byle tylko elektorat połknął haczyk, dał się omamić i zaznaczył właściwy kwadracik na karcie do głosowania. Tylko najlepsze wyborcze wędliny bez konserwantów i polepszaczy.
Żeby cokolwiek zrobić z kamienicą w centrum (odmalować, wymienić okna itp.), trzeba podań, analiz, wniosków i kilku miesięcy cierpliwości na decyzję tzw. organu. Żeby zaśmiecić miasto, wystarczy kandydować, mieć plakaty, kawałek dykty, drutu i kombinerki. Hulaj dusza, nie boimy się Ratusza.
Cieszę się, że to finisz kampanii również z innego powodu.
Skończy się umizgiwanie do wyborców, marketingowe sztuczki, niesamowite fotograficzne metamorfozy, których nie powstydziłby się niejeden chirurg plastyczny. Dla niektórych kandydatów bardziej liczyło się nie to, co mieli nam do powiedzenia, ale samo miejsce spektaklu (nie mylić z konferencją prasową) i użyte rekwizyty. Mieliśmy więc prezentacje na schodach, na balkonie, na przejściu dla pieszych, na boisku, w polu, na stojąco, z piłką do kopania, z łopatą, solo, ze wsparciem "gwiazdy”.
A do tego obietnice: oddam pół pensji; wybuduję Centrum Kopernika 2.0; teraz zdejmuję stanik, potem pokażę więcej; oderwę Południowe Podlasie od województwa lubelskiego; jak wejdę do Sejmu, to mój kolega (1,8 promila za kółkiem) wejdzie do Sejmiku.
Najważniejszy jest człowiek, rodzina, górnicy, nauczyciele, lekarze (zakreśl dowolną odpowiedź). Każdy coś tam coś tam obiecywał, ale nie było odważnych, którzy by mówił, jak będziemy oszczędzali. A będziemy musieli, i to bardzo.
Tak i – jak zwykle – zrobię to z przyjemnością. Przyjemnością, którą od ponad 20 lat daje mi demokracja. Ta wolność pozwala mi wybrać nie tych, którzy jak kometa pojawiają się przy okazji wyborów, by przypomnieć nam o swojej bytności i za chwilę zniknąć na 4 lata w parlamentarnym niebycie.
Czekają nas ciężkie kryzysowe czasy. Do przejścia przez ten czas nie potrzeba nam prestidigitatorów, ale sprawnych, skutecznych, pracowitych i mądrych posłów. Czy rzeczywiście tacy są kandydaci, na których chcemy oddać nasz głos? Mamy dwa dni na zastanowienie się.