Na to jednak potrzeba sporego budżetu
Zdobyty przez Polski Cukier AZS UMCS tytuł mistrzyń Polski otwiera przed lubelskim klubem szeroki horyzont nowych możliwości. Jedną z ciekawych opcji pojawiających się na nim jest gra w Eurolidze. To elitarne rozgrywki, w których od wielu lat występują zespoły z Polski, najczęściej jest to mistrz naszego kraju. Ostatnio był to MKS Polkowice, a wcześniej grała tam chociażby VBW Arka Gdynia. O ile zespół znad Morza Bałtyku okupował w ostatnich latach ostatnie miejsca w swojej grupie, to polkowiczanki w zakończonych w niedzielę rozgrywkach do samego końca były w grze o wyjście z grupy. Do awansu do ćwierćfinału zabrakło im lepszego bilansu małych punktów w rywalizacji z francuskim Tango Bourges Basket.
Teraz szansę na przeżycie podobnej przygody powinien otrzymać Polski Cukier AZS UMCS Lublin. – Jako mistrz Polski mamy prawo zagrać w Eurolidze. Mamy koszykarskie argumenty, aby powalczyć w tych rozgrywkach. Na chwilę obecną nie powiem jednak, że na pewno tam zagramy – mówi w rozmowie z mediami Polskiego Związku Koszykówki Rafał Walczyk.
Dlaczego prezes AZS UMCS tak ostrożnie podchodzi do tematu gry w Eurolidze? Powodem oczywiście są środki finansowe. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, lubelski klub musiałby zgromadzić budżet na poziomie około 2 mln zł. A trzeba zaznaczyć, że gra w Eurolidze nie wiąże się ze zbyt dużym zarobkiem. Można być wręcz pewnym, że trzeba byłoby do niej dołożyć. Euroliga to minimum 14 spotkań, z czego 7 wyjazdowych w różnych częściach Europy. Polkowiczanki latały przecież chociażby do Grecji, Hiszpanii czy Turcji, a każda taka podróż to spory koszt. Marketingowa wartość takich występów też jest trudna do ocenienia, bo przecież kobieca Euroliga w minionym sezonie nie zagościła na antenie żadnej z polskich stacji telewizyjnych. Można było ją tylko śledzić za pośrednictwem YouTube. Podopieczne Krzysztofa Szewczyka prawdopodobnie swoich spotkań nie mogłyby rozgrywać w hali MOSiR im. Zdzisława Niedzieli, gdyż ten obiekt byłby po prostu za mały. FIBA w swoim regulaminie zapisała, że mecze powinny odbywać się w halach o pojemności min. 2 tys. osób. W tej sytuacji konieczne byłoby przeniesienie tych spotkań do hali Globus.
Czy zatem warto pchać się do tego elitarnego grona jakim jest Euroliga? Odpowiedź wydaje się być dość oczywista. Warto, bo gra w Eurolidze to niesamowita promocja Lublina w Europie. Pokazały to chociażby występy zawodników Startu Lublin w Koszykarskiej Lidze Mistrzów w sezonie 2020-2021. Gra w tych rozgrywkach otworzyła „czerwono-czarnym” ciekawe możliwości, z których korzystali w kolejnych latach. – Pod względem sportowym dziewczyny wygrywając mistrzostwo Polski udowodniły, że warto w nie inwestować. Gra w Eurolidze byłaby pod względem prestiżu wspaniałą promocją dla miasta oraz regionu. Znając zaangażowanie środowiska akademickiego mecze Polskiego Cukru AZS UMCS w Eurolidze byłyby niezapomnianymi widowiskami – mówi Marek Lembrych, prezes Lubelskiego Związku Koszykówki.