Rozmowa z Michałem, zawodowym kucharzem z Lublina, którego koronawirus zmusił do zamiany pracy w restauracji na domowe zlecenia.
- Ogłasza się pan na jednym z portali ogłoszeniowych jako „zawodowy kucharz u ciebie w domu”. Na czym polega oferta?
– Jestem samodzielnym kucharzem z olbrzymią pasją i wieloletnim doświadczeniem. Wynajmuję się, żeby przygotować i podać posiłki. Obojętne, czy jest to przyjęcie imieninowe, kolacja, czy np. chrzciny.
- Do takiego sposobu zarobkowania zmusiła pana epidemia?
– Na pewno przyspieszyła decyzję. Wcześniej także świadczyłem podobne usługi. Kilka lat temu pojawił się już trend organizacji przyjęć domowych. Wiele osób nie chciało zapraszać znajomych lub rodziny do restauracji. Chcieli pokazać im swoje mieszkania, ale nie chcieli gotować. Nie byli też zainteresowani zamawianiem cateringu, bo nie zawsze byli z niego zadowoleni. Woleli, żeby ktoś świeże i smaczne potrawy przygotowywał u nich w domu, więc to robiłem. Koronawirus sprawił, że teraz stało się to moim głównym zajęciem. W tym momencie nie mam stałego zatrudnienia. Pracuję w jednej z hotelowych restauracji na umowę o dzieło. To praca kilka dni w tygodniu. Nie da się z tego przeżyć.
- Jakim zainteresowaniem cieszy się pana oferta? Będzie można z tego przeżyć?
– Jeszcze nie wiem. Ogłoszenie opublikowałem niedawno. Jest jednak sporo wyświetleń i zapytań. Mam już zarezerwowanych kilka terminów na spotkania imieninowe i urodzinowe oraz jedno wesele. Część z nich to przykład trendu, o którym powiedziałem, ale zauważyłem też, że ludzie bardzo tęsknią do spotkań z bliskimi. Mają dosyć koronawirusa i chcą spędzać czas razem ze sobą. W restauracjach spotkać się nie mogą. Dlatego chcą organizować przyjęcia u siebie w domu. Tęsknią za normalnością i zwykłym kontaktem z ludźmi.
- Co zamawiają?
– Zwykle jest to standard: zupa, drugie, deser i półmiski. Menu zawsze ustalam indywidualnie. Mam wiele własnych pomysłów, ale moja wiedza i doświadczenie wykluczają też stwierdzenie „tego nie umiem”, jeśli klient ma swoje pomysły. Ważne, żeby było zdrowo, smacznie i z najlepszych składników. Większość rzeczy przygotowuję na miejscu, w domu klienta, a w przypadku, gdy danie wymaga wstępnej obróbki, robię to wcześniej w profesjonalnej kuchni podlegającej pod nadzór sanepidu. Bo musi być w pełni bezpiecznie. Sporo rzeczy sobie wstępnie podszykowuję np. obieram ziemniaki, a gotuję je na miejscu, żeby były świeże i smaczne.
- A jak wygląda cena?
– Nie mam kosztów stałych, więc jest znacznie taniej niż w restauracji, a jakość dań jest bardzo wysoka. Dlatego liczę, że zainteresowanie będzie duże i pomoże mi przetrwać pandemię.