O umożliwienie prowadzenia działalności gospodarczej przedsiębiorcom, których branże pozostają zamknięte w związku z pandemią koronawirusa, apelują do rządu lubelscy politycy Platformy Obywatelskiej.
– Przy zachowaniu reżimu sanitarnego wiele firm mogłoby funkcjonować i generować przychody, nie mówiąc o świadczeniu usług mieszkańcom. Obecna sytuacja staje się trudna dla przedsiębiorców. Wielu z nich nie jest objętych rządową pomocą – mówi Krzysztof Żuk, prezydent Lublina i szef lubelskich struktur PO. I dodaje, że trudno mu zrozumieć także niektóre decyzje dotyczące wprowadzanych w kraju obostrzeń. – Dla przykładu hotele są zamknięte dla pracowników polskich firm, którzy będąc w delegacji nie mogą w nich mieszkać. Ale nie są zamknięte, dla pracowników firm zagranicznych, którzy służbowo przebywają w Polsce – tłumaczy Żuk.
– To nie pandemia zamknęła możliwość zarabiania pieniędzy, ale rząd swoimi decyzjami i swoim eksperymentem gospodarczym – dodaje posłanka Marta Wcisło. A poseł Michał Krawczyk mówi wprost: - Ta nieudolność rządu PiS w walce z epidemią przejdzie do historii. O tym będą powstawać podręczniki, z których studenci będą się uczyć, w jaki sposób administracja rządowa nie powinna postępować w sytuacjach kryzysowych.
Politykom Platformy podczas konferencji towarzyszyli lubelscy przedsiębiorcy. – Decyzje zapadają z dnia na dzień, a my musimy się im natychmiast podporządkowywać. Nie mamy czasu na przygotowanie się i zabezpieczenie swoich działań – mówi Krzysztof Kurys, prezes zarządzającej Targiem pod Zamkiem w Lublinie spółki Podwale. I dodaje, że choć targowisko może funkcjonować, to kupcy też odczuwają skutki wprowadzanych przez rząd obostrzeń. – W obecnej sytuacji nie mamy klientów. Jeżeli odwołano wesela i studniówki, to kto pójdzie na targ kupić garnitur, sukienkę czy buty?
Rządowe działania krytykuje też, Jacek Abramowski, właściciel restauracji Sielsko Anielsko na lubelskim Starym Mieście. – Prowadzimy ją od 20 lat i czujemy się zostawieni na lodzie. Zamknięto nas pod koniec października. Mamy połowę stycznia i do tej pory nie dostaliśmy żadnej pomocy – opisuje Abramowski. Podkreśla jednak, że nie rozważa otwarcia lokalu mimo obostrzeń, jak robi to coraz więcej restauratorów w kraju. – Codziennie dostaję maile i telefony od gości, którzy chcą do nas przyjść na kawę lub obiad. Zgłaszały się duże kancelarie prawne, które chcą nam bezpłatnie pomóc, gdybyśmy mieli zostać zasypani mandatami przez policję i sanepid. Z drugiej strony minister Jarosław Gowin zapowiedział, że firmy, które złamią zakaz, nie dostaną żadnej pomocy. Boimy się restrykcji rządu, służb i tego, że po prostu będziemy nękani. Podjęliśmy decyzję, że na razie się nie otwieramy.