Sąd Okręgowy w Lublinie oddalił apelację Krzysztofa Stefaniaka, rolnika spod Lublina, któremu nie przyznano odszkodowania za wybite świnie. Ale mężczyzna się nie poddaje. – Nie popuszczę – deklaruje. Ale najpierw święta spędzić musi w areszcie.
O tej sprawie pisaliśmy już kilka dni temu: pan Krzysztof z Dysa dwa lata temu stracił swój dorobek życia, bo w jego gospodarstwie w związku z Afrykańskim Pomorem Świń wybito 300 tuczników. Inspektorat weterynarii odmówił mu jednak wypłaty ponad 200 tys. zł odszkodowania. Mężczyzna się odwołał.
Jednak Sąd Okręgowy oddalił jego apelację. – Nie popuszczę, nadal będę się odwoływać. Co prawda na chleb jeszcze mam – przyznaje rolnik, który choruje na cukrzycę i jest po zawale. – Wiem, że są inni pokrzywdzeni rolnicy przez ASF. Przygotujemy pozew zbiorowy. Bo w grupie siła – uważa pan Krzysztof.
Jego adwokat, Elwira Kister przyznaje, że złoży wniosek o pisemne uzasadnienie wyroku.– Dopiero na tej podstawie, zdecydujemy czy skierujemy skargę kasacyjną. Ale mam świadomość, że mój klient skłania się ku temu – zaznacza pani mecenas.
Przypomnijmy, że inspektorzy weterynarii odmówili wypłaty odszkodowania, stwierdzając nieprawidłowości w zakresie bioasekuracji. – Chodziło o właściwie zabezpieczenie wjazdu do gospodarstwa poprzez zamontowanie odpowiednich środków dezynfekujących – tłumaczyła nam Kister. Przy jednym z takich wjazdów rolnik stosował opryskiwacz ręczny do dezynfekcji pojazdów i sprzętu. Sąd uznał jednak, że to nie wystarczyło. – Ale interpretacja przepisów nie jest jednoznaczna, bo one w pełni nie określają, jaki to ma być środek – zauważa pełnomocniczka.
– Zgodnie z ustawą o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt, decyzja w sprawie odszkodowania wydana przez Powiatowego Lekarza Weterynarii jest ostateczna. Posiadacz zwierząt niezadowolony z tej decyzji może wnieść powództwo do sądu rejonowego – tak z kolei do sprawy odnosi się Katarzyna Szczubiał z Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii.
Ale na tym nie koniec. Panu Krzysztofowi nałożono też grzywnę za brak kolczyków u świń. Mężczyzna nie zapłacił 500 zł, dlatego dostał wezwanie do aresztu. – Szykuję się, aby się stawić 22 grudnia na 10 dni. Ale mam jeszcze nadzieję, że może uda się zastosować inną formę, z uwagi na mój stan zdrowia. Mam zaświadczenie od kardiologa, biorę też insulinę – tłumaczy rolnik z Dysa.
Wspiera go też Agrounia. – To moja ostatnia deska ratunku – przyznaje na koniec nasz rozmówca. Jego rodzina od pokoleń zajmowała się hodowlą świń. On sam w 1981 przejął gospodarstwo po ojcu.