Mirosław Sołyga od dwóch lat warzy własne piwo. Porzucił pracę w koncernie spożywczym, by rozwijać swój rodzinny browar. Decyzji tej nie żałuje. – Jestem człowiekiem sukcesu. Robię to, co lubię i do tego samego zachęcam innych – opowiada przedsiębiorca.
Nasz rozmówca to jeden z uczestników konkursu Agroliga oraz rolniczej gali organizowanej przez Lubelski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Końskowoli.
– Zgłosiłem się do tego konkursu, żeby pokazać młodym przedsiębiorcom na wsi, że można. Że własna działalność może się opłacać i przynosić satysfakcję. Wystarczy pójść za własnymi marzeniami, za swoją pasją. Starać się szukać szans i możliwości, a nie blokad – opowiada Mirosław Sołyga.
Jak przyznaje, przed dwoma laty jego życie znacznie się zmieniło. Zamiast kontynuować pracę w jednej z dużych firm spożywczych, postanowił pójść "na swoje".
– Przyszedł do mnie kiedyś pracownik i poprosił o uwarzenie piwa z jego chmielu, który rośnie koło Nałęczowa. Zwykle oddawał go do dużych koncernów. Gdy uwarzyłem to piwo, moja rodzina i znajomi byli zachwyceni. Powiedzieli, że "wymiata". Postanowiłem więc pójść w tym kierunku. Okazuje się, że właściwości szyszek chmielowych z Lubelszczyzny są naprawdę wyjątkowe. Opracowałem własną recepturę i tak w Przybysławicach niedaleko Markuszowa powstał mały browar "Chmiele Nałęczowskie" - opowiada.
Trunek produkowany przez pana Mirosława szybko zyskiwał na popularności. W zeszłym roku browar wytwarzał ok. 1,6 tys. litrów piwa miesięcznie. W tym roku jego wydajność się podwoiła. Dzisiaj rodzinne przedsiębiorstwo może dostarczać na rynek do 3,2 tys. litrów miesięcznie. – To pozwala na zaopatrywanie nie tylko lokalnych restauracji z Nałęczowa, czy Kazimierza Dolnego, ale także małych sklepów w Lublinie – mówi przedsiębiorca.
W swojej ofercie konkursowicz Agroligi dzisiaj ma 10 rodzajów piw, w 6 podstawowych i 4 okolicznościowe. Na tej drugiej liście znajduje się m.in. docenione na łódzkich targach piwo lawendowe.
– To był pomysł mojej żony. Pierwszy raz pokazaliśmy je podczas nałęczowskiego festiwalu ogrodów, a gdy pojechaliśmy z nim na targi w Łodzi, wróciliśmy ze złotym medalem – opowiada browarnik.
Recepta na sukces? – Przede wszystkich trzeba to lubić i nie bać się iść własną drogą – podkreśla nasz rozmówca.