To musi być mocna chemia. Kolega dotknął tego świństwa, palec piekł przez pół dnia – mówi młody mężczyzna. Od 9 miesięcy w starej kopalni piachu Osówka koło Pryszczowej Góry leży kilkanaście plastikowych 1000-litrowych tanków pełnych toksycznych odpadów. Poza prowizorycznym zabezpieczeniem nikt z tym nic nie robi
O nielegalnym składowisku pisaliśmy jesienią ubiegłego roku tuż po tym, gdy ktoś podrzucił toksyczne śmieci. Okazuje się, że od tamtej pory prawie nic się nie zmieniło. A zagrożenie wciąż jest realne. Teraz alarm wszczęli mieszkańcy Dąbrówki pod Lublinem.
– Kilka dni temu, po całej nocy nagrywania muzyki, pojechaliśmy nad ranem wykąpać się w stawach. Kolega Piotr zauważył to składowisko. Podeszliśmy do zbiorników. Śmierdziało okrutnie. Dotknął tego świństwa palcem. Piekło go przez pół dnia. Postanowiliśmy nagłośnić sprawę - mówi Dziennikowi Łukasz Krzywiec, muzyk z Dąbrówki.
Nieczynna kopalnia piachu Osówka jest oddalona od drogi o dobry kilometr. – Idealne ustronne miejsce, aby nocą wjechać, zrzucić śmierdzący ładunek, nawrócić i zniknąć, nawet „tirem” – dodaje jeden z młodych ludzi. Naliczyliśmy 15 tysiąclitrowych zbiorników, kilka z nich było przeciętych od góry.
Kopalnia Osówka mieści się na terenie gminy Niemce. Urzędnicy od 9 miesięcy wiedzą o trującym ładunku. I co z tą wiedzą zrobili? – Sprawę odpadów zgłosiliśmy na policję. Było to w listopadzie. Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Lublinie. Zgodnie z zaleceniem śledczych odpady chemiczne w Osówce zostały zabezpieczone. Czekamy na zakończenie śledztwa prokuratorskiego – referuje Katarzyna Wróbel, kierownik referatu środowiska w UG Niemce.
Gmina zabezpieczyła trujące odpady czarną folią. Resztki policyjnej taśmy błąkają się po ziemi. Ale pod folią widać, że niektóre zbiorniki przeciekają. Wyznaczono też 15 tys. zł nagrody dla osoby, która pomoże ustalić odpowiedzialnych za porzucenie trującego ładunku. Na razie nikt się nie zgłosił.
A co robi ze sprawą prokuratura? – Śledztwo wciąż trwa. Długo czekaliśmy na ekspertyzę chemiczną pobranych próbek.
Okazuje się, że w zbiornikach są odpady chemiczne groźne dla życia i zdrowia człowieka.
- Są to resztki pochodzące z przemysłu chemicznego, farbiarskiego, lakierniczego czy motoryzacyjnego – wylicza Agnieszka Kępka, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Kiedy śledczy zakończą postępowanie, rzecznik nie potrafiła określić. Zaznaczyła jednak, że nie będzie to prędko. Prokurator przyznała, że niebezpieczne chemikalia nie są dowodem w sprawie.
Kto zatem zajmie się niebezpiecznymi odpadami? Wczoraj nikt nie potrafił odpowiedzieć nam na to pytanie.
– Szkoda tego pięknego miejsca, aby trucizna go psuła, a leży tak bez żadnego nadzoru. Nikt nie wie, ile tego jest, czy nie przenika to w głąb, do wód gruntowych – martwi się Szymon Byrtek, kolejny z młodych ludzi zaniepokojonych stertą odpadów w starej kopalni.