To rynek decyduje, na co jest popyt. Kiedyś na fali były pomidory, a dziś 99 proc. produkcji trafia na wyposażenie plantacji konopi. Firma z Konopnicy pod Lublinem potrafi wycisnąć z medycznej marihuany ostatnie soki.
Uprawa jest niepozorna, zresztą z zewnątrz jej nie widać. Na to, że za ścianami pomalowanych na biało morskich kontenerów może toczyć się jakieś życie, wskazuje jedynie napis „Green Jungle”.
W kontenerach w Konopnicy, dżungla jest uporządkowana i działa według ściśle zaprogramowanych reguł. Reguł ustalonych przez braci Jakuba i Rafała Lachowskich, właścicieli firmy Plantalux.
Twórcy i materia
Doniczki z konopiami włóknistymi (to odmiana z niską zawartością uwielbianego przez imprezowiczów THC, ale wysoką leczniczego CBD) stoją w równych rządkach, po 165 sztuk w kontenerze. Każda w ciągu doby dostaje taką samą dawkę światła, wody, pożywek i dwutlenku węgla – podstawowego paliwa do fotosyntezy i szybkiego wzrostu.
– Jeden kontener to oddzielna strefa, w której dowolnie możemy sterować klimatem. Decydować, kiedy jest dzień, kiedy noc, jaka jest wilgotność i ruch powietrza, czy temperatura – wyjaśnia 31-letni Jakub, młodszy z braci, w spółce na stanowisku prezesa.
Wraz z dwa lata starszym Rafałem (wiceprezes) są twórcami, a nasiona konopi ich materią, którą przy odpowiednim traktowaniu przekształcają w dojrzały krzak o żądanych parametrach. Bo te, dzięki technologii, można ustalać praktycznie do poziomu, do jakiego pozwoli DNA rośliny.
Idealny klimat przez 365 dni
Podczas rozmowy padają fachowe określenia. Defoliacja to obrywanie liści, by cała siła szła w kwiatostan. Fotoperiodyczność to reakcja rośliny na okresy światła i ciemności.
– To my decydujemy, kiedy roślina jest w stanie wegetatywnym, gdy energia idzie w bryłę korzeniową (18 godz. światła dziennie), by szybciej rosnąć, czy w stanie kwitnienia (12 godzin na dobę) – tłumaczy Jakub.
– Możemy zapewnić roślinom idealny klimat 365 dni w roku, powtarzalne zbiory i z matematyczną precyzją określić, kiedy i jakie one będą – dodaje Rafał.
W tej precyzji proces wzrostu wspomagają komputery i programy do monitorowania wegetacji. W jednym z kontenerów czujniki pokazują 60 proc. wilgotności, 28 st. Celsjusza i 600 PPM CO2.
– Każdym z tych parametrów możemy sterować osobno. Jeśli chodzi o oświetlenie, to mamy opracowane algorytmy, kiedy ma się ono włączać i wyłączać, jakie ma mieć widmo, możemy także imitować wschody i zachody słońca – dodaje Jakub Lachowski.
Wszystko to wpływa nie tylko na wielkość zbiorów, ale ich jakość, czy np. nawet zabarwienie kwiatostanu.
Technologia idzie w świat
Uprawa prowadzona z taką precyzją daje od 35 do 40 gramów gotowego produktu, czyli suszonego kwiatostanu z jednej rośliny. To od 4 do 5 kilogramów na jeden kontener.
Zbyt? Z tym nie ma najmniejszego problemu, raczej jest problem z tym, jak zaspokoić niegasnący popyt rynku. Dlatego obok kontenerów powstaje budynek, dzięki któremu Plantalux będzie mógł znacząco zwiększyć produkcję konopi. Do tego, jeszcze w tym roku, dojdzie farma fotowoltaiczna o mocy 50kW, bo uprawy są niezwykle prądożerne.
– Na metr kwadratowy pada tyle światła, co z jednej lampy stadionowej – tłumaczy młodszy z braci.
A koncerny energetyczne nie mają litości dla odbiorców i trzeba się szykować na to, że będą jeszcze bardziej drenować ich kieszenie.
Pożegnanie z pomidorem
Ale inwestycje się opłacają, bo konopie to teraz gorący temat, który zapewnia wysoką marżę. Na tyle wysoką, że braciom opłacało się porzucić „branżę pomidorową”, w której wcześniej się specjalizowali.
W ciągu 3,5 roku doszli do takiej wprawy, że z dwóch cykli wegetacyjnych w ciągu roku dziś dochodzą do sześciu. Przy nie zmienionej jakości.
– Kwiaty muszą ładnie wyglądać, ładnie pachnieć, dlatego po zbiorze przechowujemy je w niskiej temperaturze, żeby jak najdłużej zachować parametry wizualne i chemiczne – zaznacza Rafał Lachowski.
Plantalux, który od początku specjalizował się w produkcji lamp do szklarni (i nadal to robi), do swojej oferty dokłada kolejne moduły. By zamawiający dostał komplet tego, co zapewni mu wysokie plony i szybki zwrot z inwestycji.
Z Konopnicy do Argentyny
Dlatego bracia Lachowscy oprócz lamp proponują odbiorcom także moduły sterujące, nawadniające, odżywiające. I jeżdżą na duże międzynarodowe targi, bo 99 proc. zamówień idzie w świat.
– Ostatnio do Urugwaju i Argentyny. W tym pierwszym państwie niedawno zalegalizowano uprawę konopi na cele medyczne, co wywołało natychmiastowe zainteresowanie rynku. Wyposażyliśmy kompleksowo nowo powstałą plantację o powierzchni 6 tys. mkw. – mówi Rafał Lachowski.
Lampy i komponenty z Konopnicy działają też w uprawach w Grecji, Macedonii czy Portugalii.
Ale oczy braci zwrócone są teraz na Niemcy, gdzie – jeśli nie zmieni się polityczny klimat – już wkrótce może dojść do zalegalizowania upraw leczniczej marihuany. A mieć taki olbrzymi rynek zbytu niemal pod nosem, to byłoby coś.