Kilkudziesięciu pracowników spółki Sulzer TurboService Poland z Lublina, którzy przez sankcje nałożone przez polski rzad zostali pozbawieni pracy, protestowali przed Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji w Warszawie, żądając zdjęcia represji.
To spontaniczna akcja pracowników. Z dnia na dzień blisko 160 osób straciło pracę w firmie, z którą związani są nawet od kilkunastu lat. Od ponad dwóch tygodni są na postojowym. Pensje za kwiecień dostali z 3-tygodniowym opóźnieniem. Nie wiadomo na razie, co z wypłatami za maj.
– Było nas 30 osób z Lublina plus 7 ze spółki Sulzer z Warszawy – mówi Dziennikowi Andrzej Małocha, spawacz-szlifierz, który w lubelskiej spółce pracuje od 19 lat. – Nikt do nas z ministerstwa nie wyszedł, pojawiali się jacyś panowie w garniturach, robili zdjęcia i zaraz się chowali. Pilnowała nas za to policja i wojsko.
Małocha i jego koledzy z pracy nie chce pogodzić się z tym, że inne spółki Sulzera, m.in. w Szwajcarii, Holandii czy nawet USA, mogą nadal normalnie działać, a tylko polskie zakłady, w Lublinie, Warszawie i Wrocławiu, zostały zamknięte przez polski rząd. – To jest nie do pomyślenia – mówi krótko.
Pan Artur, inżynier, 14 lat w firmie, na proteście był odpowiedzialny za tubę i zagrzewanie do skandowania haseł. – Krzyczeliśmy: „Sankcje, tak, likwidacja Sulzer Polska nie”, czy „Sankcje dla Rosjan, nie dla Polaków” – relacjonuje. – W przyszłym tygodniu wraz z pracownikami Sulzer Pumps z Warszawy złożymy w MSWiA petycję o zdjęcie sankcji z naszych firm – dodaje.
MSWiA nałożyło sankcje na Wiktora Wekselberga, rosyjskiego oligarchę i przyjaciela Władimira Putina, który jest jednym z udziałowców szwajcarskiej centrali Sulzer. Restrykcjami objęto także polskie spółki tej firmy.