Przecież my tego oligarchy nawet na oczy nie widzieliśmy – mówią pracownicy Sulzer Turbo Service Poland przy ul. Mełgiewskiej w Lublinie. Od prawie dwóch tygodni nie widzą też swoich pensji.
Od 26 kwietnia, kiedy dowiedzieli się o nałożeniu sankcji na ich zakład w Lublinie, wciąż żyli nadzieją, że może się jeszcze to uda odkręcić, że może zadziała odwołanie do rządu, że pomogą prawnicy, centrala w Szwajcarii. Ale mijały kolejne dni, aż w czwartek do spółki doszła wiadomość ze szwajcarskiej centrali, że ta – ze względu na sankcje nałożone przez polski rząd – zamyka m.in. zakład w Lublinie. Od czwartku pracownicy są na postojowym. Do kiedy? – Nie podano nam terminu – mówią pracownicy.
Jest piątkowe przedpołudnie. Z trzema pracownikami – na oko 30-40-latkowie – stoimy przed siedzibą Sulzera przy ul. Mełgiewskiej. Staż w Sulzerze? – 3 lata, 4 lata, 10 lat – wyliczają.
Ruch przed firmą dużo mniejszy niż zazwyczaj. Pracownicy, zamiast kombinezonów, ubrani są w cywilne ciuchy. – A myśli pan, czemu tak się ładnie ubrałem? – mówi z przekąsem jeden z nich. – Właśnie wracam z rozmowy o pracę – nie ukrywa.
– A panowie też szukacie? – pytam pozostałych.
– Wszyscy chyba szukają – mówią zgodnie. – Tu coraz mniej ludzi wierzy, że nawet jak zdejmą te sankcje, to Szwajcarzy po tym, co ich tu spotkało, dalej będą chcieli robić tu interesy.
Ale swojej firmy za tę sytuację nie winią.
– To jest wina naszego rządu, bo nasza firma ma pieniądze na wypłaty. Nigdy się z nimi nie spóźniała, ale jak jej rząd zajął konta, to kto nam teraz zapłaci za pracę? – mówią z rozgoryczeniem.
A płaca była dobra: na start, jak przyznają, można było dostać 4000 brutto plus nadgodziny. Moi rozmówcy bez problemu wyciągali po 4,5 tys. na rękę.
– Rząd nas pięknie załatwił – z łatwością wskazuje winnego czwarty mężczyzna (6 lat stażu w firmie), który dołącza do naszej grupki. – To jakieś kpiny. Każdy ma jakieś kredyty, zobowiązania. Co ja dziecku powiem, że nie przyniosłem pieniędzy do domu? Żona to bardziej przeżywa niż ja, a jeszcze teraz złożyła wypowiedzenie z pracy.
Do redakcji dzwoni jeden z lubelskich przedsiębiorców.
– Dla nas to też jest problem – mówi. – Wykonywaliśmy dla nich usługi. I teraz mamy niezapłacone faktury na 30 tys. zł. A musieliśmy przecież odprowadzić od nich VAT i podatek dochodowy. Kto nam teraz odda pieniądze? – pyta rozżalony.
Żona jednego z pracowników lubelskiego Sulzera: – Mąż głosował na PiS, ale teraz po tym, co jego firmie zrobił rząd, to sam nie może w to wszystko uwierzyć – mówi. – Co oni są winni? – pyta.
Szybko i boleśnie
Sankcje nakładane przez ministra spraw wewnętrznych i administracji na podmioty powiązane z rosyjskimi oligarchami są natychmiastowe i niezwykle bolesne. Owszem, można się odwołać do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, ale – wiadomo – zanim zapadnie prawomocny wyrok, to firmy objęte sankcjami dawno zbankrutują.
W przypadku Sulzera szwajcarska centrala poinformowała w czwartek, że jej wniosek o skreślenie z listy firm objętych sankcjami został odrzucony przez ministerstwo i w związku z tym likwiduje swoje dwa pomioty w Polsce: we Wrocławiu i w Lublinie.
W sumie do zwolnienia są 192 osoby, w tym około 160 w samym Lublinie. Sankcje dotyczą udziałowca Sulzera – rosyjskiego oligarchy Wiktora Wekselberga – i zostały rozszerzone na dwa polskie podmioty Sulzer i to mimo że Wekselberg nie ma nad nimi bezpośredniej kontroli i jest pozbawiony wszystkich praw ekonomicznych, w tym do dywidendy, w Sulzer.
Szwajcarska centrala w komunikacie informuje, że potencjalny wpływ na sprzedaż firmy wyniesie do 21,5 milionów franków szwajcarskich (około 96,6 mln zł), co stanowi 0,6 proc. całkowitej sprzedaży Sulzera w 2021 roku.
O to, czy Lubelski Urząd Wojewódzki będzie w jakiś sposób starał się pomóc pracownikom lubelskiego zakładu, pytamy w piątek Agnieszkę Strzępkę, rzeczniczkę prasową wojewody lubelskiego.
– Do Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie nie wpłynęły dotychczas żadne oficjalne informacje dotyczące przywołanej przez pana sprawy (pytaliśmy m.in. o to, czy LUW w jakiś sposób będzie próbował pomóc pracownikom, czy wojewoda będzie występował np. w roli mediatora – red.). Wojewoda Lubelski podejmie ewentualną aktywność po zapoznaniu się z problemem – odpisała nam Agnieszka Strzępka.