- Jeżeli z jakiegoś powodu miasto nie chce mieć placu Ofiar Getta, powinno przeprowadzić uchwałę, która zniesie tę nazwę – uważa autor tekstu o zrujnowanej przestrzeni w samym śródmieściu. Placu, który kilkanaście lat temu stracił pomnik a teraz powoli jego nazwa wypada nam z pamięci.
- Sam długo nie wiedziałem, że plac w ogóle się nazywa. Owszem, przed wojną mówiono na niego plac Targowy, Polski Rynek albo Nowy Targ, z czego dwie ostatnie były nazwami zwyczajowymi. Nie sądziłem, że nadano mu kiedykolwiek jakieś inne miano. Kiedy zobaczyłem zdjęcia z lat 80. z widoczną tabliczką „plac Ofiar Getta”, zacząłem drążyć temat i zastanawiać się dlaczego tak ważna nazwa wydaje się zupełnie zapomniana. W końcu plac Ofiar Getta to nieco inny kaliber niż, z całym szacunkiem, plac Targowy albo Rybny i nazwa tego rodzaju raczej zobowiązuje – uważa Piotr Nazaruk związany z Ośrodkiem Brama Grodzka-Teatr NN, który na blog.teatrnn.pl opublikował tekst poświęcony przestrzeni nazywanej zwykle opisowo jako: plac między Lubartowską, Świętoduską a Bajkowskiego (kiedyś Przystankową).
O nazwie zapomnieliśmy
Nazwa nie widnieje na mapach Google i nie pojawia się na planach turystycznych wydawanych przez miasto.
- Wszyscy niestety o nazwie placu zapomnieliśmy. Obchodziliśmy niedawno Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu, więc uznałem, że warto w tę rocznicę wspomnieć o placu Ofiar Getta. Ale tak naprawdę rzecz nie wymaga żadnej okazji i nie jest istotna akurat teraz, tylko zawsze. Przypominam, że chodzi o wielki plac w ścisłym centrum Lublina obejmujący cały obszar dawnego targu, więc ciągnący się od parkingu przy ulicy Bajkowskiego aż do Wodopojnej, który upamiętnia 40 tysięcy ofiar lubelskiego getta. Te 40 tysięcy ludzi zasługuje na pamięć – uważa Piotr Nazaruk, który przyznaje, że gdyby nie fotografie sprzed czterdziestu lat, to by nie dotarł do uchwały z 1987 roku nadającej nazwę temu miejscu.
15 lat inwestycji
Na naszych łamach plac, o którym mówi Nazaruk, jest opisywany regularnie od wielu lat.
Spółka Arkady pojawiła się przy Świętoduskiej w roku 2005, gdy wzięła miejskie grunty w użytkowanie wieczyste i obiecała, że zbuduje tutaj podziemny parking ze sklepami. Zadeklarowała też, że obiekt w stanie surowym będzie gotowy do końca roku 2011. Termin był kilka razy przesuwany na prośbę spółki i ostatecznie stanęło na 31 grudnia 2018 r. Obiecany parking nie powstał do tej pory.
Zmieniło się za to samo miejsce. Dziś wiele osób nie uwierzy, że rosły tu spore drzewa a na środku wyłożonej płytami przestrzeni stał pomnik ku czci Masowej Eksterminacji Ludności Żydowskiej/Ofiar Getta (można spotkać obie nazwy).
Monument tymczasowo trafił na plac przed szkołą podstawową przy ulicy Niecałej. I jak zauważa autor tekstu o placu Ofiar Getta – ta doraźna lokalizacja skończy niedługo czternaście lat.
Ciało i duch
Nazaruk pytany, czy aktualna lokalizacja pomnika Ofiar Getta jest zła, bo podobno miejsce z którego został zabrany też było przypadkowe odpowiada, że podobno rzeczywiście w 1963 roku był to kompromis.
- Jakby nie patrzeć, pomnik stanął w sercu dawnej dzielnicy żydowskiej, a nie w jakiejś przypadkowej i odległej okolicy. Trudno mi dyskutować z tymczasową lokalizacją. Skoro zdecydowano się już go przenieść na czas budowy, to gdzieś trzeba było znaleźć dla pomnika miejsce. Tylko czy po kilkunastu latach jest to wciąż tymczasowa lokalizacja? Warto też pamiętać, że pomnik jest tak naprawdę rozczłonkowany. Jego ciało – stela i podest – stoją z dala od spojrzeń przy Niecałej, ale dusza pomnika – prochy pomordowanych z całej Lubelszczyzny, które były umieszczone pod pomnikiem – zostały złożone na cmentarzu przy ul. Walecznych. Może to zabrzmi górnolotnie, ale moich zdaniem nie ma dzisiaj w Lublinie tego pomnika – różne jego elementy są rozrzucone w mieście, a monument czeka nie tylko na przeniesienie, ale złożenie go w całość.
I co teraz
• Co pana zdaniem powinno zrobić miasto, a co prywatny właściciel terenu o którego nazwę się pan upomina?
- Przede wszystkim nie można wymazywać jego nazwy – uważa Piotr Nazaruk. - Kiedy w 1963 roku odsłaniano na nim pomnik, wydarzeniu towarzyszyła asysta wojskowa i cała ceremonia miała charakter uroczystości państwowej. 33 lata temu nazwę placu nadała Miejska Rada Narodowa, poprzedniczka dzisiejszej Rady Miasta, a uchwałę powierzono do wykonania prezydentowi Lublina. To nie były prywatne inicjatywy garstki ludzi, miasto wzięło na siebie odpowiedzialność za ten plac i pamięć o ludziach, których upamiętnia. Dzisiaj natomiast jest zaniedbany i zapomniany, wymazany z map, folderów turystycznych i przestrzeni miejskiej. Nie wnikam już, że można było ot tak pozbyć się placu, który nosi nazwę, w dodatku dosyć zobowiązującą – to sprawa osób, które to przeprowadziły.
Rozumiem inwestora, który chce tam budować i na pewno ani parking podziemny, ani centrum handlowe nie zaszkodzą ofiarom getta i współczesnym lublinianom. W Arkadach zapewniano mnie zresztą, że każdy plan inwestycji zakłada miejsce dla pomnika. Firma przekazała również Ośrodkowi „Brama Grodzka – Teatr NN” tabliczkę z nazwą placu, która ostatnie lata przeleżała zapomniana gdzieś na terenie budowy.
I miasto, i właściciel muszą jednak pamiętać, że cały ten wielki plac ma nazwę, która upamiętnia jedną trzecią mieszkańców przedwojennego Lublina. Jeżeli natomiast z jakiegoś powodu miasto nie chce mieć placu Ofiar Getta, powinno przeprowadzić uchwałę, która zniesie tę nazwę – wyjaśnia.