Do dziś nie wiadomo, dlaczego dwa 8-letnie owczarki zaatakowały kobietę i pogryzły tak dotkliwie, że zmarła.
Tragedia rozegrała się jesienią 2020 roku w Nieliszu. Nikt nie słyszał wołania o pomoc ani w nocy, ani o świcie, ani rano. Dopiero w niedzielne przedpołudnie 22 listopada, gdy właściciel owczarków wyszedł na podwórko, znalazł tam zwłoki swojej matki. Ciało było zmasakrowane przez psy. Liczne, głębokie rany stwierdzono na nogach i rękach, ale również na twarzy i głowie kobiety, która w efekcie się wykrwawiła.
Syn i matka mieszkali w oddzielnych domach, ale na jednej posesji. Podwórka dzielił płot z furtką, która nie zawsze bywała zamknięta i wówczas owczarki mogły biegać swobodnie po całym terenie. Z reguły spuszczane były jednak tylko na noc, bo dnie spędzały w kojcach.
Zaraz po zdarzeniu 53-letni właściciel psów został zatrzymany. Ustalono, że wieczorem dnia poprzedzającego makabryczne zdarzenie był u matki. Założono, że wracając do siebie mógł nie zamknąć furtki, a później wypuścił psy z kojca. Ale pewności co do tego nie ma. Równie dobrze bramkę mogła otworzyć 76-latka, np. chcąc przejść na podwórko syna.
Tak czy inaczej, mężczyzna usłyszał zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci kobiety, za co grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Po kilkumiesięcznym śledztwie Prokuratura Rejonowa w Zamościu skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko właścicielowi owczarków. Podczas procesu przesłuchano wielu świadków, powołano wielu biegłych, ustalono m.in., że psy były zadbane, ułożone, zawsze dobrze karmione. Nigdy wcześniej nie wykazywały agresji. Nigdy nikogo nie pogryzły. A starszą panią znały doskonale, bo wielokrotnie się nimi opiekowała, karmiła.
Sąd uznał ostatecznie, że winą za śmierć kobiety jej syna nie można obciążyć. Mężczyzna został uniewinniony, ale śledczy się z tym wyrokiem nie zgodzili. Prokuratura zaskarżyła go, wnioskując o ponowne rozpatrzenie. Rozprawa odwoławcza odbędzie się przed Sądem Okręgowym w Zamościu we wtorek.