(fot. Maciej Kaczanowski)
David Dedek, trener Pszczółki Start Lublin, musi mocno pracować, aby wkomponować w drużynę dwóch nowych zawodników – Thomasa Davisa i Devina Searcy’ego
Sezon zasadniczy w Energa Basket Lidze powoli zbliża się do końca. To nie jest dobra wiadomość dla Pszczółki Start Lublin, która powoli przesuwa się w dół ligowej tabeli. Porażki z Arged BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski oraz Śląskiem Wrocław sprawiły, że obecnie „czerwono-czarni” zajmują dopiero siódme miejsce w stawce. Trzeba jednak pamiętać, że od większości rywali mają jeden lub dwa mecze rozegrane mniej.
Na spadek formy olbrzymi wpływ ma fakt, że zespół w ostatnim czasie uległ sporej przebudowie. Przypomnijmy, że w tym sezonie Pszczółkę opuściło już czterech graczy – Armani Moore, Lester Medford, Adam Kemp i Joshua Sharma. Zastępstwo za nich udało się znaleźć stosunkowo niedawno – Yannick Franke trenuje z zespołem od ponad miesiąca, a Thomas Davis i Devin Searcy dopiero od kilkunastu dni. Ten drugi w Energa Basket Lidze zadebiutował zresztą dopiero w niedzielnym mecze we Wrocławiu. Doświadczony Amerykanin zagrał znakomicie i zdobył aż 21 pkt. W jego przypadku jednak statystki nie do końca pokazują rolę, jaką pełni w drużynie. Searcy kapitalnie stawia zasłony, z których ochoczo korzystał m.in. Kamil Łączyński. Swoje robi też w obronie, gdzie, dzięki swoje sile fizycznej, jest dla przeciwników przeszkodą trudną do ominięcia.
Dużo gorzej wyglądają początki w Pszczółce Davisa. Amerykanin, który jednak jest już w Polsce mocno zadomowiony, na razie ma za sobą dwa mecze w barwach „czerwono-czarnych”. Jego bilans jednak nie jest imponujący, bo w ciągu 35 min zdobył 10 pkt, ale stracił też aż 8 piłek. Usprawiedliwieniem dla niego jest jednak fakt, że na razie z konieczności dużo czasu spędził na pozycji rozgrywającego, gdzie nie czuje się najlepiej. Musiał jednak tam grać, bo kontuzjowany wciąż jest Sherron Dorsey-Walker. W przypadku Davisa można być jednak pewnym, że z czasem będzie grać lepiej. 30-latek jest zawodnikiem o dużych umiejętnościach i może grać na pozycjach od 1 do 4, co sprawia, że dla każdego trenera jest bardzo cenny. – Mocno brakuje nam Sherrona, który był jednym z liderów naszej drużyny w pierwszej części sezonu. Fakt, że dołączyło do nas dwóch graczy jest pewnym krokiem wstecz w sensie organizacji gry. Natomiast jeden czy drugi z czasem zgrają się z zespołem i wówczas będzie to dla nas duży krok naprzód – mówi David Dedek.
Mimo tych problemów lublinianie, muszą wygrywać kolejne spotkania, bo czołówka tabeli zaczęła się niebezpiecznie oddalać. Najbliższy przeciwnik, GTK Gliwice, to drużyna z dolnej połowy stawki, ale w pierwszej rundzie była w stanie pokonać „czerwono-czarnych”. W połowie października GTK wygrało w Gliwicach 85:80. Najlepszym graczem tamtego spotkania był Jordon Varnado. Amerykanin, który w przeszłości w Lidze Letniej NBA grał w Toronto Raptors, zdobył 22 pkt. 11 asyst miał jego rodak, Joshua Perkins. 25-latka w Gliwicach już jednak nie ma, bo na początku stycznia przeniósł się do serbskiego Partizana Belgrad.
Niedzielny mecz rozpocznie się o godz. 17.35. Kibice ze względów ograniczeń epidemiologicznych nie zostaną wpuszczeni do hali Globus. Mogą jednak śledzić boiskowe wydarzenia dzięki transmisji na antenie Polsatu Sport Extra.