Bronowice pod Puławami. Mężczyzna z podpalonym palnikiem gazowym chciał powstrzymać przymusową rozbiórkę domu, którą na dzisiaj rano zarządził nadzór budowlany. 53-latek uspokoił się dopiero po rozmowie z policyjnym negocjatorem.
Dlatego o 7 rano pod jego domem pojawili się robotnicy z koparką z firmy wynajętej przez nadzór budowlany. Kiedy na podwórko weszli pracownicy zakładu energetycznego w celu odłączenia prądu, mężczyzna wybiegł z domu z butlą gazową i palnikiem. Pracownicy PGE musieli szybko uciekać, a podczas zjazdu ze stromej skarpy wpadli samochodem do rowu.
Do uspokojenia się nie przekonali go policjanci, którzy ochraniali rozbiórkę. Desperat zagroził nawet, że wysadzi w powietrze cały dom. Dlatego na miejsce został wezwany policyjny negocjator oraz grupa antyterrorystów.
Kilkunastu zamaskowanych antyterrorystów otoczyło dom, a droga wojewódzka z Puław do Kozienic została na kilkanaście minut zablokowana. Użycie siły okazało się jednak niepotrzebne, bo mężczyzna po rozmowie z negocjatorem sam wyszedł z domu i udał się do karetki, która po niego przyjechała. Teraz jest pod opieką lekarzy.
Rozbiórka domu została odsunięta w czasie. – Mężczyzna zobowiązał się, że w ciągu tygodnia sam go rozbierze. Jeśli tego nie zrobi, to wrócimy – informuje Elżbieta Dudzińska, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Puławach.
– Dom jest samowolą budowlaną, a poza tym znajduje się na stromej skarpie i naprawdę może zagrażać bezpieczeństwu ludzi – dodaje Dudzińska.