W piątek dowiemy się, czy warszawskiemu Max-Filmowi uda się sprzedać kino Merkury i Sybillę. Dobiegają końca terminy kolejnych przetargów.
W międzyczasie losem Merkurego zainteresował się samorząd Białej Podlaskiej. Spotykał się z zarządem Max-Filmu. W sprawie sprzedaży nic się jednak nie zmieniło i właściciel kin ogłosił przetargi po raz drugi. – Rozmowy były, ale nie dały rezultatu. Zobaczymy, jak potoczy się ten przetarg – mówi Waldemar Godlewski, zastępca prezydenta Białej Podlaskiej.
– Przedstawiciele miasta chcieli dowiedzieć się, jak wygląda sytuacja finansowa kina. Żadna oferta z ich strony nie wpłynęła – mówi Paweł Doktór, prezes Max-Filmu.
Jakie są szanse, że tym razem znajdzie się nabywca? – Rynek nieruchomości jest w chwili obecnej bardzo słaby. Zainteresowanie nieruchomościami pojawia się wtedy, kiedy jest okazja. My tego okazyjnie nie zbywamy – przyznaje Doktór.
Ale i tak cena wywoławcza każdego z kin to obecnie 1 mln 650 tys. zł, czyli 50 tys. zł taniej niż za pierwszym razem.
Prezes spółki zwraca jednak uwagę, że szczególnie nieruchomość w Białej Podlaskiej może być kłopotliwa dla nowego inwestora. – Jest obarczona pewnym felerem. Musi spełniać funkcje kulturalne, czyli nie można tam postawić np. supermarketu – tłumaczy Doktór.
Z drugiej strony oba kina wystawione na sprzedaż radzą sobie dobrze i nie narzekają na brak widzów. – Zarówno kino w Białej Podlaskiej, jak i w Puławach przynosi zyski. To strategia Max-Filmu mówi, że mamy ograniczyć działalność do Mazowsza – tłumaczy Doktór.