Najpierw masażysta uderzył... głową kierownika drużyny, później do akcji wkroczyli kibice i awantura przeniosła się na boisko. Tak wyglądała końcówka meczu piłki nożnej w klasie A pomiędzy drużynami Drako Kowala, a Garbarnią Kurów.
Sędzia pokazał piłkarzom po żółtej kartce, ale najwidoczniej taka kara nie wystarczyła masażyście Drako, który postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość.
Nie wiedzieć czemu zaatakował jednak bogu ducha winnego kierownika Garbarni, który po uderzeniu głową padł na murawę. Widząc co się dzieje do akcji wkroczyli kibice z Kurowa, którzy byli na meczu. Doszło do awantury i sędzia musiał przerwać spotkanie. Interweniowała również policja.
Poszkodowany kierownik zespołu z Kurowa ma ukruszoną jedynkę i problem z jeszcze jednym zębem.
- Okazało się, że masażysta, który wymierzył mi cios był po weselu i jeszcze na lekkim rauszu. Naprawdę po tej sytuacji sporo się działo, bo na boisku doszło do porządnej szarpaniny, także z kibicami. Niestety, ale na spotkaniu nie było też żadnych ochroniarzy, czy porządkowych, a do tego kibice są bardzo blisko ławek rezerwowych. Na tym boisku zawsze są jakieś problemy, moim zdaniem Lubelski Związek Piłki Nożnej w ogóle nie powinien dopuścić go do gry - ocenia Tomasz Góral, kierownik Garbarni.
W miniony weekend w tej samej grupie klasy A przerwano jeszcze jedno spotkanie pomiędzy Porajem Kraczewice, a Serokomlą Janowiec. W tym wypadku poszło o decyzję arbitra głównego, który nie podyktował rzutu karnego dla Serokomli.
- Piłka odbiła się od kolana jednego z naszych zawodników i rzeczywiście uderzyła go w rękę. Rywale mieli duże pretensje i krzyczeli do sędziego. Jeden z nich za dyskusje dostał żółtą kartkę, a po chwili następną i w konsekwencji czerwoną. Zanim zszedł z boiska odepchnął mocno sędziego, a ten upadł na murawę. Po chwili przerwał spotkanie, które najprawdopodobniej zakończy się walkowerem. Musieliśmy później odprowadzić arbitrów, bo goście cały czas mieli do nich pretensje - tłumaczy Jacek Kiraga z Poraju Kraczewice.