Nawet kiedy mamy wolne, dostajemy telefony, żeby przyjść na noc do pracy. A potem przez godziny nadliczbowe tracimy premie. Jesteśmy już na granicy wytrzymałości – mówią pracownicy puławskiego Kauflandu. Po naszej interwencji będzie kontrola inspekcji pracy.
O warunkach pracy w puławskim markecie sieci Kaufland poinformowało nas pięciu jego pracowników (imiona i nazwiska do wiadomości redakcji). Wręczyli nam list, w którym skarżą się na złe traktowanie.
„Od kilku miesięcy w naszym markecie funkcjonują popołudniowe zmiany pracy. Niestety popołudniowymi są tylko z nazwy, gdyż w praktyce „orka” trwa od wieczora do rana. Standardem jest praca po kilkanaście godzin, o przekroczeniach dobowych już nie wspomnimy” – piszą pracownicy.
– Popołudniowa zmiana w teorii zaczyna się ok. godz. 16, a kończy ok. godz. 22-23. A my często zostajemy nawet do godz. 4-5 rano. Zdarza się, że chodzimy na takie zmiany cztery noce pod rząd – mówi jedna z pracowniczek.
Za swoją pracę w godzinach nadliczbowych pracownicy dostają zapłatę. Jednak, jak twierdzą, jednocześnie są im odbierane premie.
Rzecznik Kauflandu, którego zapytaliśmy o sytuację w markecie, twierdzi, że odbieranie premii za godziny nadliczbowe to nieprawda. – Pomimo tego, że premie są uznaniowe, to praktyka wygląda w ten sposób, że decyzja o odebraniu premii jest każdorazowo szczegółowo uzasadniana, tak więc łatwo nieprawdziwe twierdzenia zweryfikować – pisze w mailu do naszej redakcji Marcin Knapek. W kwestii pozostałych zarzutów rzecznik zapowiada szczegółowe kontrole wewnętrzne.
– Uzasadnienie do odebrania premii łatwo znaleźć. Zawsze można powiedzieć, że na magazynie jest za dużo towaru albo że stoisko jest w złym stanie – uważa jeden ze skarżących się pracowników.
O sytuacji w puławskim Kauflandzie poinformowaliśmy Okręgową Inspekcję Pracy. Jak się okazuje nieprawidłowości były tu wykrywane już w ubiegłym roku. – Były to uchybienia w zakresie regulaminu pracy, treści umów o pracę, udzielaniu urlopów wypoczynkowych oraz w zakresie przestrzegania czasu pracy – mówi Zbysław Momot, zastępca dyrektora OIP. Po naszej interwencji inspekcja zapowiada kolejne kontrole.