Byli pracownicy PPBO nie otrzymują rent i emerytur lub dostają je niższe niż powinni. Dlaczego? Bo nie ma urzędnika, który mógłby wydać im zaświadczenia o dochodach wymagane przez ZUS
Henryk Krupniewski w PPBO przepracował 14 lat. Nie jest jednak w stanie udokumentować tego przed ZUS. Przedsiębiorstwo, w którym pracował, nie istnieje od 13 lat. A spółka, w którą zostało przekształcone, praktycznie od kilku lat również nie funkcjonuje. Dokumenty po państwowym przedsiębiorstwie leżą zamknięte w archiwum w budynku firmy i nie ma nikogo, kto mógłby lub chciałby do nich zajrzeć.
Dlatego kilkanaście osób, byłych pracowników przedsiębiorstwa, nie może otrzymać zaświadczeń o pobieranym przez lata wynagrodzeniu. Jedni już wystąpili do Sądu Pracy o ustalenie okresu zatrudnienia w tej firmie. Inni cierpliwie czekają, aż archiwum firmy znów zacznie funkcjonować.
- Kto wreszcie coś zrobi z tym bałaganem? Co na to sąd? - pyta Zbigniew Rzezak, jeden z tych, którym ZUS nie może naliczyć kapitału początkowego.
Byli pracownicy PPBO już dawno prosili o pomoc władze miasta. I nic - sprawa od lat stoi w miejscu.
Obowiązek prowadzenia archiwum akt pracowniczych po zlikwidowanym przedsiębiorstwie od początku lat 90. spoczął na spółce PPBO SA. Wszystko funkcjonowało sprawnie do 1996 roku. Wtedy Sąd Gospodarczy wyznaczył kuratora, któremu powierzył misję procesu naprawczego i ewentualnie przygotowanie upadłości spółki.
- Kurator nie wypełnił powierzonego mu zadania - mówi sędzia Andrzej Łopuszyński, przewodniczącego Wydziału Krajowego Rejestru Sądowego Sądu Gospodarczego w Lublinie.
Kiedy pracownicy będą mieli dostęp do dokumentów swojego byłego pracodawcy?
- Nie wiem. Muszę zapoznać się dokładnie z aktami przedsiębiorstwa - mówi sędzia Andrzej Łopuszyński.
Do sprawy wrócimy za tydzień.