Ireneusz Ostrowski, wiceprezes zarządu Puławskiego Towarzystwa Przyjaciół Chorych „Hospicjum” im. bł. Matki Teresy rezygnuje ze swojej funkcji. Kierownictwu placówki zarzuca prywatę, działanie bez konsultacji z zarządem i brak przejrzystości w kadrach i finansach.
Puławskie hospicjum prowadzi stowarzyszenie, na czele którego stoi Justyna Walecz-Majewska. Pomiędzy nią, a jednym z wiceprezesów doszło do konfliktu, którego efektem było złożenie przez tego ostatniego rezygnacji ze stanowiska. Ireneusz Ostrowski o powodach swojego odejścia pisemnie poinformował wszystkich członków towarzystwa, zarzucając jego kierownictwu m.in. niejasne operowanie finansami oraz podejmowanie decyzji za plecami zarządu.
– Nie mogę pogodzić się z faktem traktowania stowarzyszenia PTPCh „Hospicjum” oraz podległej mu jednostki, jako prywatnej instytucji. Dotyczy to również instrumentalnego traktowania pracowników, nierzadko skarżących się na wywieranie nieadekwatnej do sytuacji presji psychicznej – pisze Ostrowski. Podkreśla przy tym, służebną rolę zarządu wobec pracowników i rodzin osób chorych.
Były już wiceprezes twierdzi, że najważniejsze decyzje podejmowane są w wąskim gronie, a posiedzenia zarządu mają charakter „iluzoryczny” i „formalny”. Podkreśla także brak swojej zgody na prowadzoną politykę kadrową, zatrudnianie osób spoza Puław, czy brak przejrzystości danych dotyczących wynagrodzeń. Zdaniem Ostrowskiego, błędy popełniono także przy informatyzacji hospicjum.
– Wdrożenie kompleksowego systemu informatycznego i jego obsługa serwisowa nie może opierać się na praktycznie charytatywnej działalności osób w to zaangażowanych. Nie w takich miejscach powinno się szukać oszczędności – argumentuje.
Razem z listem Ostrowskiego adresowanym do członków stowarzyszenia i pracowników „Hospicjum” do mediów trafiła także lista o wiele poważniejszych zarzutów. Można tam przeczytać, że pieniądze z datków trafiają do kieszeni pani prezes, a od rodzin chorych pobierane są „dowody wdzięczności” w postaci kopert z pieniędzmi czy obrazów.
– To wszystko bzdury. Cały zarząd jest zszokowany zachowaniem pana doktora. Zastanawiamy się nad podjęciem kroków mających na celu oczyszczenie naszego dobrego imienia. Nie rozumiem skąd te oskarżenia – mówi prezes Justyna Walecz-Majewska. Zapewnia, że posiada dokumenty, które świadczą o tym, że były wiceprezes mija się z prawdą.
– Wszystkie decyzje zarządu były podejmowane za wiedzą i zgodą pana Ostrowskiego. Niestety, z przykrością muszę powiedzieć o tym, że pan doktor nie zawsze pojawiał się na zebraniach zarządu. Nie wiem także kto i komu miałby wręczać dowody wdzięczności, o których mowa, bo u nas nie ma żadnych kolejek – odpowiada pani prezes.
Zarzut dotyczący tego, jakoby sama miała pobierać pieniądze z datków uważa za „potwarz”.
– Procedura jest taka, że pieniądze są liczone w obecności przedstawiciela komisji rewizyjnej naszego stowarzyszenia i wolontariuszy. Po dwukrotnym przeliczeniu trafiają na osobne konto w banku. Za nasze wynagrodzenia za pracę w hospicjum odpowiada NFZ – tłumaczy.
Na razie zarząd towarzystwa nie podjął decyzji, jaka będzie jego reakcja na zarzuty sformułowane przez Ireneusza Ostrowskiego. Nie wiadomo także, kto zastąpi go na stanowisku wiceprezesa.