Znów ścieki przemysłowe z zakładów mięsnych Pini Beef popłynęły do rzeki Kurówki a następnie do Wisły. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Lublinie zapowiada skierowanie sprawy do prokuratury.
Tysiące litrów krwi zmieszanej z szeregiem innych substancji trafiły w miniony piątek do rowu melioracyjnego. Ścieki przemysłowe z ubojni przez wiele godzin zanieczyszczały rów, który jest pośrednim dopływem Wisły. Po interwencji mieszkańców, na miejscu pojawiła się straż pożarna i policja. Pobrano próbki.
- Zakład zrzucił do rowu przemysłowe ścieki. Czekamy na wyniki badań pobranych próbek i kierujemy do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Pini Beef - mówi Arkadiusz Iwaniuk, z-ca lubelskiego inspektora ochrony środowiska.
Ponieważ w piątek na interwencję WIOŚ czekano aż dwadzieścia sześć godzin, do wojewody trafiła skarga radnego na opieszałość tej instytucji. Inspektorzy swoje czynności podjęli w sobotę. Przyjechali na miejsce, odebrali butelki z czerwonym płynem od stowarzyszenia „Zielone Powiśle” oraz przeprowadzili kontrolę w zakładach mięsnych.
Wczoraj na skargę dotyczącą opieszałości służb odpowiedział wojewoda lubelski, który zorganizował zebranie w tej sprawie z udziałem dyrektora lubelskiego WIOŚ. - Jestem zadowolony z jego przebiegu. Wydaje się, że WIOŚ jest zdeterminowany, żeby wyjaśnić tę sprawę - skomentował uczestnik, radny Janusz Próchniak.
Pod koniec tygodnia znane mają być już wyniki próbek pobranych w piątek z rowu biegnącego w pobliżu zakładów. Po zapoznaniu się z nimi, inspektorzy mają zamiar złożyć zawiadomienie do prokuratury.
Według Artura Osiaka, dyrektora Pini Beef, ścieki, który w ostatni piątek znalazły się w rowie to wina poprzedniego właściciela zakładu. Chodzi o rzekomo źle zaprojektowany i wykonany fragment systemu kanalizacji firmy, przez który krzyżowały się ścieki przemysłowe z czystymi. Ten błąd w sztuce budowlanej zdaniem Osiaka, miał zostać wykryty dopiero w ostatni piątek, kilka lat po kupieniu zakładu.
W takie tłumaczenie nie wierzy Janusz Próchniak, który przypomniał, że dyrekcja zakładu wiedziała o problemie już w czerwcu ubiegłego roku. Właściciel zakładu mówił na ten temat podczas spotkania z radnymi i wójtem. ¬Fragment kanalizacji już wtedy miał zostać zabezpieczony. – Dzisiaj jest on po prostu cynicznie wykorzystywany do obniżania kosztów utylizacji – uważa radny Próchniak.
Sytuacja drogowa
Gdy inspektorzy WIOŚ jechali w sprawie ścieków, w ich auto uderzył samochód. Za kierownica siedziała jedna z pracownic Pini Beef. Była pijana.
- 46-letnia mieszkanka Puław kierując mazdą najechała na tył nissana, który prowadził mieszkaniec Lublina. Kobieta miała ponad 2 promile. Zatrzymaliśmy jej prawo jazdy. Teraz grozi jej do dwóch lat pozbawienia wolności - mówi kom. Marcin Koper, oficer prasowy KPP w Puławach.
Nikomu nic się nie stało.