Zadłużenie miasta przekracza 160 mln zł. O to, skąd tak wysoki stan zobowiązań, zapytała prezydenta radna Marzanna Pakuła. Z odpowiedzi Pawła Maja wynika, że problemy finansowe dotyczą większości miast, a puławskie zobowiązania to wynik inwestycji, o których zdecydowali radni poprzedniej kadencji.
Pod koniec lutego w punkcie sesji dotyczącym konieczności emisji pakietu obligacji na ratunek zaplanowanym inwestycjom, puławscy radni dyskutowali o stanie miejskich finansów. Samorządowcy kreślili czarne scenariusze, wieszcząc nadchodzący krach. W swojej ocenie najdalej posunął się wtedy radny Michał Śmich (PiS), który porównał Puławy do nabierającego wody, tonącego okrętu. Jako odpowiedzialnego, za „doprowadzenie do skrajnego kryzysu finansowego” Śmich wskazał prezydenta miasta, Pawła Maja.
Z kolei radny Grzegorz Bińczak (PiS) apelował o przeprowadzenie audytu miejskich finansów. Wiemy już, że takiej dodatkowej kontroli nie będzie. Zgodnie z decyzją prezydenta, zadanie to, jak co roku, wykona Regionalna Izba Obrachunkowa. To jednak nie koniec dyskusji o miejskiej kasie oraz wpływu obecnych władz na jej stan. W połowie marca pytania o finansową kondycję Puław prezydentowi zadała radna Marzanna Pakuła.
Jak wylicza prezydent Paweł Maj, w obecnej kadencji miasto wydało na inwestycje prawie 240 mln zł, z czego blisko 200 mln zł poszło na kończenie zadań rozpoczętych za prezydentury Janusza Grobla. Większość na trzy najdroższe:
- halę sportową
- mediatekę
- przebudowę ośrodka kultury.
Żeby je sfinansować tylko w 2019 i 2020 roku Ratusz wyemitował obligacje o wartości 112 mln zł. – Potrzeba ich wyemitowania wynikała z zaciągniętych zobowiązań i podpisanych umów inwestycyjnych w poprzedniej kadencji – wskazuje prezydent Maj, tłumacząc w ten sposób wzrost zadłużenia.
O to, czy sytuacja Puław odbiega od innych polskich miast zapytała wspomniana radna Pakuła. W odpowiedzi prezydent powołał się na dane Związku Miast Polskich, z których wynika, że budżety większości miast są deficytowe, a pieniędzy (bez pożyczek) wystarcza na ogół do października.
– W miastach brakuje średnio 10-15 proc. środków niezbędnych do realizacji zadań – wylicza Maj. – Sytuacja naszego miasta nie odbiega od średniej krajowej, zarówno mniejszych gmin miejskich, jak i dużych miast.
Postanowiliśmy sprawdzić, jak wyglądają puławskie finanse na tle miast podobnej wielkości (ok. 40 tysięczne) z różnych stron kraju. Na przykład budżet Dębicy (podkarpackie) przy 228 mln zł dochodów notuje prawie 23 mln zł deficytu, ale zadłużenie tego miasta nie przekracza 50 mln zł. Zadłużenie Świdnika to 87 mln zł, a tegoroczny deficyt lotniczego miasta wyniesie 37 mln zł przy 185 mln zł dochodów. Jeszcze wyższy dług (96 mln zł) ma Ciechanów w mazowieckim. W tym roku deficyt zaplanowano tam na ponad 52 mln zl przy 265 mln zł dochodów.
Na tym tle Puławy ze swoim 20-milionowym deficytem i 290 mln zł dochodów nie prezentowałyby się najgorzej. Gdyby nie 162 mln zł długu. Ta wartość sprawia, że nadwiślańskie miasto nominalnie pozostaje obecnie wśród najbardziej zadłużonych samorządów tej wielkości w kraju.