W parku Zdrojowym padło już kilkadziesiąt kilogramów karpia. Od trzech dni strażacy i pracownicy nałęczowskiego Zakładu Gospodarki Komunalnej pracują nad dotlenieniem zbiornika.
Zarządcą stawu w imieniu Skarbu Państwa jest nałęczowskie koło Polskiego Związku Wędkarskiego.
– To wszystko przez ścieki, które płyną Bochotniczanką – tłumaczy Krzysztof Olender, skarbnik koła. – Próbki wody pobranej z rzeki przez Uniwersytet Przyrodniczy z Lublina wykazały duże zanieczyszczenia. To wszystko wpływa do zbiornika, gdzie w wysokich temperaturach rozwijają się bakterie i glony. Podczas ostatnich upałów z tego powodu zdechło nam już około 50–60 kg ryb, przeważnie karpi.
– Nie dziwię się, że ryby zdychają, bo woda w stawie jest zielona, śmierdzi i pływają na niej kępy glonów – opowiada pan Paweł z Lublina, który w niedzielę był na spacerze w nałęczowskim parku.
Tragiczna sytuacja w nałęczowskim stawie, który jest atrakcją parku, nie zdarzyła się po raz pierwszy. Podobnie było już trzy lata temu, a skala zanieczyszczeń była jeszcze większa niż teraz. Z szacunków wędkarzy wynika, że wówczas w stawie zdechło nawet 500 kg ryb.
Jak rozwiązać problem, żeby się nie powtórzył? – Jedyny ratunek to kompleksowe oczyszczenie stawu. Niestety, z naszych skromnych środków tego nie zrobimy. Mam nadzieję, że miasto nam pomoże. Rozmawialiśmy o tym z burmistrzem i jest nadzieja, że sprawy ruszą z miejsca – mówi Olender.