- Przede wszystkim dziurami. Jednak 30 lat temu jeździło się bezpieczniej. Kiedyś wiozę pasażerów do Radomia, a oni na drodze przez las pytają mnie, czy się nie boję. A czego mam się bać - odpowiadam. Dowiozłem ich pod dom, wróciłem. Dziś nie jeżdżę w nocy, bo strach. Jak długo nie wracam do domu, to żona się denerwuje. Niebezpiecznie jest nawet w dzień. Często spotykam się z chamstwem. A ja muszę być zawsze grzeczny.
• Jak się jeździ po Puławach?
- Ciężko. Są korki, nieraz na światłach trzeba długo stać. Gdybyśmy się wreszcie doczekali drugiego mostu, to by sprawniej jeździło się po mieście.
• Jaka miał pan pierwszą taksówkę?
- Warszawę 224, już z tych nowszych modeli. Później poloneza. Tylko ja i Kępiński mieliśmy wtedy polonezy. Ach, to był przedmiot zazdrości wielu kierowców. Przesiadłem się do używanego mercedesa i to było jak niebo i ziemia. Teraz jeżdżę toyotą dieslem - lepsza niż mercedes.
• Wszyscy przerabiają auta
na gaz...
- Nie opłaca się. Mój pali
po mieście 7 litrów, a kolegi auto po przeróbce 15 litrów gazu.
• Jaki powinien być taksówkarz?
- Sympatyczny, grzeczny, musi wyczuć, czy klient lubi pogadać, czy woli milczeć. Czasem taksówkarz jest potrzebny, żeby ktoś mógł się przed nim wyżalić. No i oczywiście trzeba znać miasto.
• A na dziewczynki zawiezie pan?
- Czasem wożę. Takie jest życie.
• Co ludzie zostawiają w taksówce?
- U mnie raczej nic. Raz chyba pasażer zostawił rękawiczki.