– Niesłusznie skazany na ścięcie, bo wyrósł bez zgody – taka tabliczka pojawiła się na ponad stuletnim dębie. Wisiała zaledwie dobę. Ten, kto ją tam umieścił może mieć problemy. Drzewo lada dzień ma zostać ścięte, ale nie wolno na nie wchodzić
Dąb rośnie przy ul. Góry, niemal pośrodku działki oznaczonej jako gminna droga. W przeszłości, gdy ścieżka prowadziła głównie do pól, rolnicy go po prostu mijali. W ostatnich latach okoliczne działki są przekształcane na budowlane, a następnie grodzone. Płot utrudnia mijanie pnia, więc do Urzędu Miasta trafiły wnioski o pozwolenie na wycięcie drzewa.
– Otrzymaliśmy dwa takie wnioski, pod którymi podpisało się sześć osób. Zdajemy sobie sprawę z tego, że jest to trudny i kontrowersyjny temat, ale chcemy pomóc ludziom. Inaczej nie będą mogli wjechać na swoją ziemię – tłumaczy Agnieszka Chudzik z referatu inwestycji w kazimierskim ratuszu.
Zgodę na wycięcie dębu wydało już starostwo w Puławach. Nie wszyscy się na to godzą.
Kilka dni temu na pniu drzewa pojawiła się biało-czerwona szarfa oraz tabliczka z napisem: „Not guilty (ang. niewinny). Niesłusznie skazany, bo wyrósł bez zgody.”
Za tę akcję happeningową odpowiada przyrodnik oraz były zastępca obecnego burmistrza – Krzysztof Wawer.
– Przyznaję, że ja to zrobiłem. Uważam, że była to ciekawa forma zwrócenia uwagi na problem wycinania drzew w Kazimierskim Parku Krajobrazowym. Niestety, dla burmistrza okazała się niezrozumiała – mówi były samorządowiec.
Jak tłumaczy Romana Rupiewicz, która reprezentuje samorząd mieszkańców miasteczka, to działania artystyczne nawiązujące do obchodów 100-lecia odzyskania Niepodległości. – Dąb był świadkiem zarówno lat niewoli jak i odzyskania wolności.
Instalacja przetrwała ledwie dobę. Burmistrz Pisula, jak tylko dowiedział się o happeningu, natychmiast nakazał usunięcie tabliczki i biało-czerwonej szarfy.
– To jest drzewo należące do gminy. Nie może być tak, że ktoś sobie bez żadnego pozwolenia wchodzi na nasze drzewo i przybija do niego gwoździami jakąś tabliczkę – obrusza się Andrzej Pisula, burmistrz Kazimierza Dolnego. – Przecież to jest naruszenie własności. Zastanawiam się nad poinformowaniem o tym fakcie policji.
Jak tłumaczy, decyzja o ścięciu dębu była podyktowana „koniecznością zapewnienia przejezdności drogi publicznej”. – A miejsce drzew jest w lesie – stwierdza.
– Taki argument uważam, za absurdalny. Natomiast jeśli będzie trzeba, to złożę zeznania. Uważam, że nie zrobiłem nic złego – przekonuje Krzysztof Wawer.
Jeszcze nie wiadomo, kiedy drzewo zostanie ścięte. Urzędnicy z miasta zapewniają, że zgoda starostwa na ten krok wciąż jest ważna.
Rok temu burmistrz zamierzał wybrukować i oświetlić najsłynniejszy wąwóz w Kazimierzu Dolnym – Korzeniowy Dół. Pomysł spotkał się z ogromną krytyką i nie doczekał się realizacji.