Dwaj lekarze ze szpitala w Puławach zostali skazani za narażenie życia pacjenta. Nie przetoczyli w porę krwi i ranny w wypadku mężczyzna zmarł. Medycy mają zapłacić po kilka tysięcy złotych grzywny
Wyrok w tej sprawie zapadł we wtorek w Sądzie Rejonowym w Puławach. To pierwsze rozstrzygnięcie w wieloletniej batalii rodziny zmarłego, która walczy o ukaranie winnych śmierci Krystiana B. W kwietniu 2011 r. mężczyzna został poważnie ranny w wypadku samochodowym na obwodnicy Puław. Do zdarzenia doszło ok. godz. 3 w nocy. Pacjent trafił na oddział ratunkowy puławskiego szpitala. Miał obrażenia głowy i złamaną kość ramienia. Skarżył się również na bóle w klatce piersiowej.
Na oddziale ratunkowym pacjentem zajmował się Michał S. Lekarz natychmiast skierował mężczyznę na operację ortopedyczną. Kolejni medycy złożyli połamane kości Konrada B. Podczas zabiegu mężczyzna dostał również pierwszą jednostkę krwi. Podał ją ówczesny asystent anestezjologa Grzegorz W. Przetaczanie krwi było kontynuowane także na oddziale intensywnej opieki medycznej, na który przewieziono pacjenta po operacji. Konrad B. trafił tam w stanie „skrajnie ciężkim”. Badania wykazały, że w wyniku wypadku doznał m.in. silnego stłuczenia płuc. O godz. 8 rano pacjent zmarł.
Bliscy Konrada B. zawiadomili o sprawie prokuraturę. Podejrzewali, że mężczyzna stracił życie przez zaniedbania ze strony lekarzy. Sprawą zajęli się śledczy z Puław, później postępowanie przejęła Prokuratura Rejonowa w Lublinie. Okazało się, że podejrzenia rodziców nie były bezpodstawne.
Z akt sprawy wynika, że chociaż do wypadku doszło o godz. 3 to dopiero kilka minut przed szóstą lekarze określili grupę krwi pacjenta. Mogli wtedy przystąpić do transfuzji. Szpitalne procedury pozwalały jednak, by w przypadku zagrożenia życia pacjenta przetoczyć mu krew bez oczekiwania na wyniki badań.
Do takich wniosków doszli również biegli z Łodzi, którzy opiniowali w sprawie. Uznali, że Konrad B. powinien zostać poddany „masowej” transfuzji po 30-40 minutach od wypadku. Lekarze z SOR nie powinni czekać na wyniki badań. Zdaniem biegłych, zmniejszyło to szanse mężczyzny na przeżycie.
Zarówno Michał S., jak i anestezjolog Wilhelm B. zostali oskarżeni o nieumyślne narażenie życia pacjenta. Proces ruszył w marcu ub. r. Pierwszy z lekarzy nie przyznał się do winy, ale w swoich wyjaśnieniach potwierdził ustalenia śledczych. Przyznał, że „powinien był przewidzieć” rozwój sytuacji. Nie potrafił jednak wytłumaczyć, dlaczego stało się inaczej. Anestezjolog również nie przyznał się do zarzutów. W swoich wyjaśnieniach kwestionował jednak wyniki śledztwa.
Puławski sąd uznał, że obaj mężczyźni są winni nieumyślnego narażenia życia pacjenta. Nie przeprowadzili pełnej transfuzji, czym zmniejszyli jego szanse na przeżycie. Grozi za to do roku więzienia. Michał S. i Wilhelm B. nie pójdą jednak za kraty. Sąd wymierzył im grzywny w wysokości odpowiednio 8 tys. i 6 tys. zł. Wyrok nie jest prawomocny.