Ponad 4 miliony złotych – tyle wynosi cena wywoławcza nieruchomości przy ul. Dęblińskiej, które na sprzedaż wystawił likwidowany PKS. Pieniądze mają trafić na spłatę części zadłużenia, m.in. na zaległe wynagrodzenia kierowców.
Prezes PKS Puławy wystawił na sprzedaż wszystkie nieruchomości przewoźnika znajdujące się przy ul. Dęblińskiej. To plac, biurowiec, hale warsztatowe, magazyny oraz stacja paliw. Cena wywoławcza wynosi 4,35 mln złotych, a przetarg zaplanowano na 30 marca.
– Wchodzimy w decydującą fazę likwidacji. Środki, które pozyskamy w pierwszej kolejności trafią na spłatę naszego zadłużenia, przede wszystkim na uregulowanie zaległości względem pracowników. Liczę na to, że spłacimy także ZUS i Urząd Skarbowy. Obecnie jesteśmy na etapie ewidencjonowania środków trwałych. Dzielimy sprzęt biurowy oraz wyposażenie warsztatów. Część z nich trafi do Ryk, reszta zostanie sprzedana – wyjaśnia Paweł Bińczyk, prezes PKS Puławy.
Jak przyznaje prezes PKS-u, obecnie całkowita kwota zobowiązań, łącznie z kosztami likwidacji to około 13 mln złotych. Nawet jeśli tereny przy ul. Dęblińskiej znajdą chętnych, to nie wystarczy to do oddłużenia firmy. Największym wierzycielem jest teraz Ministerstwo Skarbu Państwa, które w ramach pomocy publicznej pożyczyło przewoźnikowi ponad 5 mln złotych. Jeśli nie umorzy zwrotu, to wraz z odsetkami ta kwota przekracza już 6,5 mln.
Wcześniej pisaliśmy, że przejęciem wydzielonej części likwidowanego PKS-u jest zainteresowane miasto Ryki. Wojciech Giza, który reprezentuje pracowników spółki nie kryje, że taki jest plan. – Udało nam się doprowadzić do wydzielenia PKS Ryki, ten proces właśnie trwa i to jest nasz sukces, a jak to się dalej potoczy, zobaczymy – mówi związkowiec.
Pracownicy, którzy otrzymali wypowiedzenia teoretycznie nie powinni martwić się o swój los. Jeśli nowych umów nie podpisze z nimi miasto Ryki, to cały czas aktualna jest oferta firmy RAGO, która chce dzierżawić linie i autobusy od PKS Puławy.
Zmian w puławskim PKS mają nie odczuć także pasażerowie. – Jeśli nagle przestalibyśmy wozić ludzi, to byłaby tragedia. Codziennie z naszych usług korzystają setki mieszkańców powiatu puławskiego. Naszym zadaniem jest przeprowadzenie tego, co zaczęliśmy w ten sposób, żeby po pierwsze zapewnić ciągłość usług, a po drugie nie powiększyć bezrobocia – zapewnia prezes Bińczyk.