(fot. Radosław Szczęch / archiwum)
Firmie Pini Beef grozi upadłość. Zakład stracił płynność finansową. Ich zaległości podatkowe wobec gminy Końskowola można już liczyć w setkach tysięcy złotych. To jednak tylko ułamek tego, co ubojnia zarządzana przez Romano Pini zalega dostawcom bydła z całego kraju.
Nikt tak naprawdę nie wie, co dzieje się za zamkniętą bramą zakładów mięsnych położonych pomiędzy Końskowolą, a Sielcami w powiecie puławskim. Zewsząd spływają jednak niepokojące informacje o kondycji firmy. Według niepotwierdzonych danych, produkcja w ostatnich miesiącach spadła z ponad czterystu do zaledwie kilkudziesięciu sztuk bydła na dobę.
Porsche Romano Pini w Końskowoli nie widziano już od roku. Od kilku miesięcy nikt w zakładzie nie odbiera telefonów. Kontaktu z kierownictwem ubojni nie ma nawet wójt Stanisław Gołębiowski. Wójt przyznaje, że z włoskim przedsiębiorstwem problemy były niemal od samego początku. Chodzi przede wszystkim o ściągalność podatków.
– Oni z własnej woli nie zapłacili nam nawet złotówki podatku. O każdy grosz musieliśmy walczyć przez Urząd Skarbowy, sądy i kolegia – przyznaje wójt. Jak informuje, aktualne zaległości wobec gminy sięgają już kilkuset tysięcy złotych. Jeśli zakład upadnie, gmina w 10 lat straci ok. 4 mln zł. O tyle mniej wpłynie do gminnej kasy. To nie wszystko, bo zakończenie działalności gospodarczej odbije się także w rachunkach za odbiór ścieków. Pini Beef jest ich największym dostarczycielem, co pozwala trzymać w ryzach ceny dla odbiorców indywidualnych.
Kondycją zakładu martwią się także dostawcy bydła oraz inni kontrahenci. Z informacji Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego wynika, że zaległości w płatnościach dla nich sięgają dziesiątek milionów złotych. – Z tego, co mi wiadomo, ten zakład chyli się już ku upadłości. Pozostaje nadzieja, że jeśli majątek przejmie syndyk, uda mu się to sprzedać w dobrej cenie i spłacić wierzytelności – mówi Jerzy Wierzbicki, prezes PZPBM-u. Do zrzeszenia dochodziły sygnały od hodowców, którzy czekają spłatę kwot dochodzących do 20 mln zł.
Szansą na uratowanie zakładu miało być zatrudnienie w roli menadżera byłego ministra przekształceń własnościowych, gospodarki i skarbu w kolejnych rządach SLD Wiesława Kaczmarka. Ten długo jednak w Końskowoli nie zabawił. Swoją funkcję miał wykonywać przez niecały miesiąc.
W powiecie puławskim mówi się co prawda o nadziei na restrukturyzacji zakładów mięsnych, która mogłaby pozwolić na uratowanie firmy lub przejęcie ich przez któregoś z potentatów branży mięsnej. Czy tak się jednak stanie – na razie nie wiadomo.