Puławy. Podała dziecku narkotyk, czym naraziła je na utratę życia lub zdrowia - twierdzą śledczy.
- Za ten czyn grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności - informuje Dariusz Lenard, prokurator rejonowy w Puławach.
Małgorzata J. jest oskarżona o to, że nakarmiła swoją kilkumiesięczną córeczkę amfetaminą. Kobieta nie przyznaje się do winy i twierdzi, że nigdy nie miała styczności z narkotykami. Na niekorzyść matki świadczy jednak to, że również w jej organizmie znaleziono śladowe ilości amfetaminy. Badania były powtarzane i za drugim razem wynik również się potwierdził.
Do zatrucia niemowlęcia narkotykiem doszło w grudniu ubiegłego roku. Kilkumiesięczna dziewczynka trafiła wówczas do puławskiego szpitala z dziwnymi objawami. Była nadpobudliwa, a jej rączki i nóżki drżały. Puławscy lekarze nie potrafili jej pomóc, dlatego odesłali niemowlę do szpitala w Lublinie z podejrzeniem zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych.
Specjaliści z Dziecięcego Szpitala Klinicznego wykluczyli tę chorobę. A dziewczynka nadal zachowywała się dziwnie: nie było z nią żadnego kontaktu, przez dłuższy okres zamierała w bezruchu. Ale równocześnie zdarzało się, że głośno płakała lub krzyczała. W kolejnych badaniach lekarze sprawdzili, czy dziecko nie jest pod wpływem środków farmakologicznych. Okazało się, że ktoś podał dziewczynce środki odurzające w postaci amfetaminy.
Jak ustaliła prokuratura, dziecko nie mogło zatruć się narkotykiem w szpitalu. Z ustaleń śledczych wynika też, że matka była jedyną osobą, która narkotyk mogła dziecku podać.
(pab)