Według danych puławskiego systemu pomiaru jakości powietrza, sytuacja jest poważna. W niedzielny wieczór normy dotyczące pyłu PM 2,5 w centrum przekroczyły 880 proc. normy. Jeszcze gorzej było na Włostowicach. Zalecenie – „lepiej nie wychodzić z domu”.
Tak źle, od kiedy uruchomiono system jakości powietrza, jeszcze nie było. W niedzielny wieczór ilość zawieszonego w powietrzu pyłu osiągnęła maksymalne wartości na skali. Kiedy ostatni raz zajmowaliśmy się tym problemem, kolor wykresu w najbardziej zanieczyszczonych miejscach Puław oscylował pomiędzy czerwienią, a kolorem bordowym (zielony oznacza czyste powietrze, żółty - lekko zanieczyszczone). Niestety, jak się okazało, normy przekroczone mogą być nie tylko o 300, czy 400 procent, ale nawet o ponad 1000.
Tak było w ostatni weekend, kiedy wskaźniki systemu „zaświeciły się” na fioletowo. Najgorsze powietrze (nawet ponad 1,1 tys. procent powyżej normy) było w okolicach ul. Kilińskiego na os. Włostowice. Niewiele lepiej oddychało się mieszkańcom w centrum (ponad 880 proc. powyżej normy) oraz innych części Puław. Ilość pyłu zawieszonego (szczególnie PM 2,5), czyli szkodliwych dla zdrowia mikrodrobinek z łatwością przedostających się do płuc, można było wtedy porównać jedynie do tego notowanego w okolicach Krakowa.
Co zatem robić? System, wykrywając tak duże stężenie pyłów, radzi, żeby po prostu nie wychodzić z domu. "Dłuższe przebywanie na zewnątrz może wpłynąć na Twoje zdrowie", "nie wychodź bez maseczki" - ostrzega aplikacja. I nie chodzi jedynie o ryzyko kaszlu, czy duszności. Jak wynika z komunikatów - oddychanie tak zanieczyszczonym powietrzem, może uszkodzić układ oddechowy, naczyniowo-sercowy i odpornościowy.
– To jest poważny i bardzo złożony problem. Ważnym krokiem, w celu jego rozwiązania, było zamontowanie w Puławach systemu czujników jakości powietrza, do czego jako radni poprzedniej kadencji przekonaliśmy prezydenta. Teraz wiemy o tym, że powietrze jest zanieczyszczone i powinniśmy wspólnie zastanowić się, co możemy z tym zrobić – mówi Paweł Matras, wiceprzewodniczący rady miasta, mieszkaniec os. Włostowice. – Na pewno będziemy kontynuować program wymiany pieców węglowych na gazowe. Być może potrzebne będą również nowe kampanie edukacyjne w szkołach. Istotna wydaje się także rola prezydenta, który może starać się pozyskiwać dotacje na walkę ze smogiem – dodaje.
O sprawę próbowaliśmy zapytać Sylwię Żądełek z Wydziału Ochrony Środowiska w puławskim Ratuszu. Kierownik poinformowała nas, że czujnikami jakości powietrza zajmuje się Straż Miejska. Inspektor Tomasz Jaraszek z SM potwierdza, że mieszkańcy Puław zgłaszają przypadki podejrzeń o spalanie w piecach (np. przez sąsiadów) niedozwolonych materiałów.
– W ubiegłym roku kilka osób z tego powodu zostało ukaranych mandatami. W tym zanotowaliśmy już 6 zgłoszeń tego typu, ale po kontroli, żadne z nich się nie potwierdziło – przyznaje strażnik.
Puławska straż ma jednak dość ograniczone pole działania. Od dłuższego czasu nie wypożycza już drona (z operatorem), który może sprawdzać jakość spalin bezpośrednio znad komina. Poza tym, jeśli ktoś intensywnie "pyli" z powodu korzystania z wyjątkowej złej jakości węgla, to o ile został on kupiony z legalnego źródła, ukarać go nie można. Byłoby to również nieuzasadnione bo konsumenci mają prawo wyboru każdego legalnego opału, jaki jest dostępny na rynku. To, żeby spełniał on określone normy to już zadanie dla państwa.