Jeden z dwóch rzędów drzewek rosnących na granicy boiska SP nr 11 i osiedla ma zostać wycięty w związku z obywatelskim projektem budowy nowego traktu pieszo-jezdnego. Tymczasem mieszkańcy bloków proszą o jego pozostawienie.
W ubiegłym roku mieszkańcy osiedla Niwa zagłosowali w budżecie obywatelskim na projekt budowy chodnika i ścieżki rowerowej pomiędzy boiskiem „jedenastki”, a blokami „Atrium”. Zadanie zdobyło wystarczające poparcie i zlecono je Zarządowi Dróg Miejskich. Jego pracownicy, po przeprowadzeniu pomiarów, uznali jednak, że miejsca na nowy trakt jest za mało. W związku z tym zdecydowali, że należy cofnąć ogrodzenie boiska oraz wyciąć jeden z dwóch rzędów rosnących tuż za nim drzewek. To nie spodobało się mieszkańcom.
– Zostaliśmy wprowadzeni w błąd, bo wcześniej mówiono nam, że tuje zostaną. Nikt nie powiedział, że mają zostać ścięte – mówi Dariusz Malinowski, jeden z lokatorów „Atrium”.
– Nie jestem przeciwko tej inwestycji, ale tuje są dla nas bardzo ważne. Stanowią naturalną barierę akustyczną i tłumią hałasy dobiegające z boiska. Chodzi nie tylko o krzyki grających dzieci, ale także towarzystwa, które baluje w tym miejscu czasem nawet do 2 w nocy – mówi Aleksandra Sulima, kolejna mieszkanka dodając, że podobnego zdania jest zdecydowana większość jej sąsiadów.
Zdaniem ZDM, ingerencja w zieleń jest jednak konieczna, a skutki wycięcia części tuj będą niezauważalne. – Od początku zdawaliśmy sobie sprawę z oczekiwań mieszkańców. Pisali, że zależy im na tych tujach i my ich zdanie uszanowaliśmy. Zetniemy tylko tyle, ile musimy, żeby zmieścić nawierzchnię chodnika i ścieżki rowerowej. Potrzebujemy dokładnie 3,5 metra, więc usuniemy jeden rząd i ukształtujemy skarpę, a drugi zostawimy bez zmian. To na pewno wystarczy, bo on jest szczelny i nadal będzie spełniał swoją rolę, jako izolacja od boiska – zapewnia Wiesław Stolarski, dyrektor ZDM.
Grupa mieszkańców czuje się jednak wprowadzona w błąd i przyznaje, że głosowali za przebudową chodnika pewni, że tuje pozostaną na swoim miejscu. Teraz tak bardzo przejęli się losem drzewek, że zaczęli krytykować nie tylko urzędników, ale również autorów projektu obywatelskiego dotyczącego inwestycji. Ich zdaniem zrobili to „bez szerszej konsultacji” z nimi, a całą przebudowę zaczęli nazywać „nie wiedzieć komu potrzebną”.