Pracownicy jednej z najważniejszych instytucji badawczych w Polsce czują się niewidzialni dla kolejnych ekip rządowych. Ich zarobki w stosunku do średniej krajowej z roku na rok spadają. Załoga PIWetu ma już dość obietnic i żąda podwyżek. - Zbyt długo byliśmy cicho - mówią.
Na Lubelskiej i Kazimierskiej w Puławach pojawiły się bilboardy z hasłem "stop niskim płacom" oraz postulatom stawianym przez związki zawodowe działające w Państwowym Instytucie Weterynaryjnym. Ten najważniejszy dotyczy zwiększenia poziomu wynagrodzeń zasadniczych.
- Gdy 19 lat temu zaczynałam pracę w Puławach, zarobki w PIWecie oscylowały wokół ówczesnej średniej krajowej. Dzisiaj moje wynagrodzenie zasadnicze wynosi 3410 zł brutto, z dodatkami od nowego roku, dzięki zdobytemu awansowi, będę zarabiała o 10 zł więcej, niż płaca minimalna. Nie jestem wyjątkiem. Takie lub podobne pensje otrzymuje ok. 70 proc. pracowników. Zarabiamy mniej, niż osoby zatrudnione w innych jednostkach naukowych, które podlegają tym samym ministrom - tłumaczy Mirosława Kmiecik, przewodnicząca NSZZ Pracowników PIWetu. - Czujemy się dyskryminowani. Przez wiele lat nikt nas nie zauważał. Słyszeliśmy tylko kolejne obietnice bez pokrycia. Mamy tego dość - dodaje.
Pracownicy PIWetu, w tym ponad setka naukowców, specjalistów w swoich dziedzinach, którzy na co dzień wykonują kluczowe badania dotyczące np. chorób zwierząt i bezpieczeństwa żywności, często słyszą o tym, że ich praca jest ważna. Strategiczna dla bezpieczeństwa państwa. Niestety, prestiż jednostki z al. Partyzantów w Puławach coraz bardziej kontrastuje z poziomem zarobków zatrudnionych w nim pracowników.
Doszło do tego, że osoby zatrudnione np. w powiatowych inspektoratach weterynarii, ARMiR, sanepidach, a także uczelniach wyższych w całym kraju - zarabiają średnio licząc więcej, niż oferuje PIWet. - Tak dłużej być nie może. Nie możemy ciągle być niedostrzegalni dla naszych dwóch ministerstw, rolnictwa i edukacji. Większość personelu poparła referendum strajkowe. Za długo byliśmy cicho. Jesteśmy gotowi, by przeprowadzić strajk - ostrzega przewodnicząca Kmiecik.
Związkowcy dają rządzącym jeszcze trochę czasu na zapoznanie się z ich listem otwartym, postulatami oraz przygotowanie odpowiedzi. Zegar tyka. Cierpliwość pracowników instytutu najpewniej skończy się w styczniu. Jeśli w przyszłym miesiącu nie znajdą się pieniądze na podwyżki, pracownicy przerwą pracę paraliżując działanie jednego z najważniejszych laboratoriów w Polsce. - Jesteśmy naprawdę zdesperowani - przyznaje nasza rozmówczyni.
Dyrektor PIWetu, prof. Stanisław Winiarczyk, przekazał pracownikom, że popiera ich dążenia do uzyskania wyższych zarobków, ale pieniędzy na utrzymanie w nowym roku dodatku w wysokości 500 zł brutto (przyznawany od stycznia) nie ma. Żeby to zmienić szef jednostki jeszcze przed urlopem miał udać się do Warszawy na rozmowę z nowym ministrem rolnictwa, Czesławem Siekierskim.
Tymczasem sami związkowcy, w tym ci z NSZZ Solidarność, myślą już o kolejnych krokach. Przygotowali nowe banery ze swoimi postulatami. Decyzji o demonstracji np. pod siedzibą ministerstwa - jeszcze nie ma, ale jeśli dojdzie do eskalacji, także tego rodzaju sposobów nacisku wykluczyć nie można.