Grupa 60 sierot z ukraińskiego domu dziecka, która znalazła schronienie w kazimierskim hotelu Dom Dziennikarza, nie może opuszczać gminy. Taką decyzję podjął puławski sąd rodzinny.
Tuż po wybuchu wojny dzieciom z domu dziecka w Mariupolu oraz ich dwóm opiekunkom udało się bezpiecznie ewakuować z miasta i dotrzeć pociągiem do Lwowa. Tam cała grupa przesiadła się do polskich busów, które na prośbę pastora Matta Shea z amerykańskiej fundacji podstawił lubelski Kościół Nowego Przymierza.
Pastor marzył o „Świętej Armii”
Kwaterunek dla sierot z Ukrainy, ich opiekunek oraz wolontariuszy z USA zapewnił Dom Dziennikarza w Kazimierzu Dolnym. Na warunki nikt nie narzekał. Szybko pojawiły się natomiast obawy lokalnej społeczności związane z osobą samego pastora oraz roli reprezentowanej przez niego fundacji „Loving Families and homes for orphans” (kochające rodziny i domy dla sierot – red.).
Amerykańskie media, w tym m.in. CNN, już kilka lat temu szeroko informowały o odezwie, jaką pastor wydał w 2019 roku. Shea opisał w niej rodzaj „Świętej Armii”, która zabija niewiernych łamiących biblijne nakazy. Co więcej, pastor – mimo że sam jest byłym żołnierzem, weteranem misji zagranicznych – w swoim kraju bywał oskarżany o „wewnętrzny terroryzm”.
Nowa opieka nad sierotami
Niejasna dla kazimierskiej społeczności była także rola samej fundacji, której członkowie pojawili się w mieście. O ile pomoc w organizacji transportu sierot z Ukrainy do Polski oraz opieka wolontariuszy nad nimi zasługuje na szacunek, tak zamiar wywiezienia dzieci do USA wzbudził już zaniepokojenie. Obawy dotyczyły przede wszystkim legalności ewentualnego procesu adopcyjnego. Wyjaśnieniem tej kwestii zajął się puławski sąd rodzinny we współpracy z rejonową prokuraturą. W czwartek wydał postanowienie, które zmieniło organizację opieki nad sierotami.
– Na jego mocy sąd ustanowił opiekę łączną, tymczasową powierzając ją dwóm osobom: obywatelce Polski oraz Ukrainy. Wszelkie decyzje dotyczące wszystkich 60 dzieci, które teraz reprezentują, będą podejmowały wspólnie – mówi Barbara Markowska, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie. – Sąd zdecydował również o zakazie opuszczania gminy Kazimierz Dolny przez te dzieci z wyjątkiem konieczności stosowania zabiegów medycznych – dodaje.
Dzieci mają się dobrze
Według naszych ustaleń, jedną z tych kobiet jest dyrektorka ukraińskiego domu dziecka z Mariupola, która w zeszłym tygodniu pojawiła się w Domu Dziennikarza, a drugą z pań jest pracownica Urzędu Miejskiego w Kazimierzu Dolnym. To one zarządzają obecnie opieką na sierotami. Amerykański pastor wraz z częścią współpracowników w zeszłym tygodniu opuścili hotel.
Dzieciom, jak podkreśla Dariusz Popławski, dyrektor hotelu, nie dzieje się nic złego. – Warunki, w jakich przebywają, są bardzo dobre. Znacznie częściej się teraz uśmiechają i przytulają. Miały już ognisko, często grają w koszykówkę. Czują się coraz pewniej – mówi nasz rozmówca.
Tymczasem amerykański portal „Inlander”, który dotarł do Mike’a Muncha, współpracownika Matt’a Shea, potwierdza, że pastor był zainteresowany adopcją czwórki ukraińskich dzieci z Mariupola. Według tego źródła, starania w tym kierunku trwały dwa lata. To właśnie zapewnienie im bezpieczeństwa, zdaniem Muncha, miało być głównym powodem pojawienia się pastora w Europie.