Kilkoro byłych i obecnych wolontariuszy puławskiego schroniska dla zwierząt zarzuca jego kierownictwu nieprzychylność i zniechęcanie do aktywności. Z krytyką nie zgadzają się pracownicy. Zdaniem administratora placówki zmiana niektórych zasad była konieczna.
Puławskie schronisko dla bezdomnych zwierząt to jeden z nowszych obiektów tego rodzaju w regionie. Otwarte na początku 2015 roku daje schronienie prawie 130 zwierzętom, bezdomnym psom i kotom. Karmi je, leczy i zachęca potencjalnych zainteresowanych do adopcji. Przy miejskim schronisku działają także wolontariusze, którzy przyjeżdżają na ul. Przemysłową, by wyprowadzać zwierzęta na spacer, czesać i obdarowywać swoją uwagą.
Do niedawna mogli samodzielnie otwierać boksy i zabierać ze sobą te psy, które zechcą. Administrator schroniska w tym roku wprowadził nowe zasady, ograniczając autonomię wolontariuszy. Teraz ci czekają, aż pracownik przyprowadzi im psa do spaceru. Zmiana nie spotkała się ze zrozumieniem grupy miłośników psów. Część z nich postanowiła publicznie skrytykować sposób współpracy pomiędzy placówką, a wolontariuszami.
– Wystawiono mnie za bramę. Wcześniej wychodziłam nawet z 16 psami, każdego dnia układałam listę, żeby żadnego nie pominąć. Nie mogę sobie z tym poradzić – przyznaje Danuta Beczek, która postanowiła skrytykować nowy regulamin na sesji rady miejskiej.
– Sytuacja była nie do zniesienia. Czułam, że moja obecność nie jest dobrze widziana przez pracowników. Usłyszałam, że się rządzimy. Nie mogłam tego wytrzymać – uzupełnia pani Joanna.
– To było metodyczne zwalczanie wolontariatu, który powstał wokół schroniska – ocenił z kolei pan Bogdan, były pracownik placówki z Przemysłowej.
Schronisko podlega pod Zakład Usług Komunalnych. – W naszym schronisku wszystko chodzi jak trzeba. Zwierzęta są nakarmione i zadbane. Nasi pracownicy są zaangażowani, a swoje obowiązki wykonują bez zarzutu. Cieszymy się także z obecności stałych wolontariuszy na umowach, których mamy obecnie 26. Niedługo dołączy do nich 17 kolejnych, dla organizujemy szkolenie – mówi Robert Stolar, administrator, który w tym roku ponownie objął tę funkcję.
Jego zdaniem wprowadzenie nowych zasad było konieczne, bo niektórzy wolontariusze próbowali wyręczać pracowników, a nawet posuwali się do zwracania im uwagi i wydawania poleceń.
– Tak być nie mogło. Nasi pracownicy wiedzą co mają robić. Dlatego musieliśmy pewne rzeczy uporządkować – tłumaczy nasz rozmówca. – Krytyka, z jaką się spotkaliśmy moim zdaniem jest nieuzasadniona. Zwierzęta są zaopiekowane. W soboty przychodzi nawet po 60-70 osób chętnych do ich wyprowadzania. Naprawdę wszyscy się starają – zapewnia Robert Stolar. – Dlatego przykro nam, gdy czytamy, że dzieje się u nas coś złego.
Co zatem zrobić, żeby kilkoro niezadowolonych osób znów poczuło się miło przekraczając próg schroniska przy Przemysłowej? Pracownicy placówki mają już kilka pomysłów. Jednym z nich jest wprowadzenie stopnia starszego wolontariusza dla najbardziej zaangażowanych osób. Ten oferowałby poszerzony zakres uprawnień i obowiązków. Szczegóły kompromisu mają zostać wypracowane podczas planowanego w marcu spotkania z udziałem wszystkich zainteresowanych stron.