Najpierw napisaliśmy, że dzieci z puławskiego Domu Dziecka w anonimowej ankiecie wskazują na przejawy przemocy w placówce.
Nastąpiło to po tym, jak na własną rękę próbowała ustalić, co dzieje się w Domu Dziecka, kontaktując się z jedną z wychowanek.
Wczoraj starosta puławski Sławomir Kamiński zwołał konferencję prasową. Według niego, nasze artykuły "zawierają szereg uproszczeń oraz półprawd i są raczej pogonią za tanią sensacją niż próbą wiarygodnego i rzetelnego przedstawienia problemu”.
Starosta powtarzał wczoraj to, co już mówił na łamach Dziennika. Według niego, zwolniona pracowniczka miała szantażować podopieczną Domu Dziecka, chcąc ją zmusić do spotkania z naszym dziennikarzem.
W zaproszeniu na konferencję Kamiński pisze o tej podopiecznej jako o "siedemnastoletniej upośledzonej dziewczynce”. Podczas konferencji zmienił zdanie.
- Popełniłem błąd, ta dziewczynka nie posiada orzeczenia o upośledzeniu.
Kamiński twierdzi też, że nie nakazał zwolnić pracowniczki centrum. - Taką decyzję podjęła dyrektorka PCPR. Ja tylko powiedziałem, że nie wyobrażam sobie jej dalszej pracy w jednostce.
Wczoraj starostwo poinformowało też o planach kontroli w Domu Dziecka. - Myśleliśmy o specjalistach psychologach, którzy przebywaliby razem z dziećmi i wychowawcami. Obserwowaliby sytuację - mówi Teresa Kot, sekretarz powiatu.
Zwolniona kobieta zaprzecza oskarżeniom starosty, odwołała się już do sądu pracy. Co się dzieje w Domu Dziecka wyjaśnia też prokuratura. (ali)