Ponad 200 wron, gawronów i kawek padło w ciągu jednej doby w jednym z puławskich parków w centrum miasta.
Pierwszy sygnały o spadających na ziemię martwych ptakach dotarły do Straży Miejskiej w piątek późnym wieczorem. W mieście natychmiast został powołany sztab kryzysowy. Do parku położonego w centrum miasta między al. Królewską i al. Małą zjechali policjanci, strażacy i służby komunalne.
- Po przybyciu na miejsce okazało się, że w całym parku leżały padłe gawrony, kawki i wrony. Część z nich jeszcze żyła, ale była w stanie agonalnym - relacjonuje Jarosław Wiciński, powiatowy lekarz weterynarii w Puławach.
Martwe ptaki zostały zabrane z trawników i alejek jeszcze w nocy, ale w sobotę rano w trawie można było znaleźć kolejne sztuki. Pojawiły się obawy, że może chodzić o ptasią grypę. Teren parku został otoczony taśmami, wywieszono też zakazy wstępu, które nadal obowiązują.
Próbki tkanek pobranych z martwych zwierząt trafiły do laboratoriów Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach.
- Po pierwszych badaniach wiadomo, że to na pewno nie ptasia grypa - uspokaja prof. Tadeusz Wijaszka, dyrektor PIWet. - Ptaki zatruły się najprawdopodobniej jakimś środkiem ochrony roślin. Ale badania próbek jeszcze trwają.
Jarosław Wiciński dodaje: - Na miejscu udało mi się zorientować, że ptactwo w tym miejscu jest bardzo uciążliwe dla okolicznych mieszkańców. Wzdłuż parku znajdują się parkingi i samochody są brudzone ptasimi odchodami.
Ale w samym parku nie udało się znaleźć śladów żadnej karmy. Dopiero po ostatecznych wynikach badań będzie można szukać ewentualnych sprawców. - Wtedy zdecydujemy, czy będziemy prowadzili postępowanie w tej sprawie - zapowiada Marcin Koper, rzecznik puławskiej policji.