Do dwóch zakładów mięsnych w Polsce trafiła z Irlandii skażona dioksynami wieprzowina. A w puławskim instytucie wykryto w proszku do pieczenia szkodliwą dla zdrowia melaminę.
Mięso z dioksynami
ytuacja jest poważna. To właśnie takimi dioksynami otruto prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenkę. Udało mu się przeżyć, ale do dziś nosi wywołane zatruciem blizny na twarzy.
Początkowo informowano o 500 tonach, podczas gdy do Polski trafiło prawie 700 ton wieprzowiny z Irlandii. Jak poinformował zastępca Głównego Inspektora Weterynaryjnego Krzysztof Jażdżewski, mięso pojawiło się w polskich sklepach już we wrześniu.
- Gdy tylko znajdziemy gdzieś podejrzaną wieprzowinę, zostaną pobrane próbki do badania. Każda wykryta przez nas skażona partia mięsa zostanie zniszczona. Klienci nie muszą się obawiać, bo żeby dioksyny wywołały zatrucie, człowiek musiałby zjeść kilkadziesiąt kilogramów takiego mięsa - mówi Jażdżewski.
Irlandię panika ogarnęła w weekend, gdy okazało się, że trujące mięso jest tam dostępne w sklepach. W pośpiechu zdejmowano z półek szynkę, bekon i kiełbasy. Okazało się, że zwierzęta, które potem zarżnięto na mięso, karmiono skażoną dioksynami paszą.
Melamina w proszku do pieczenia
Melamina służy do wyrobu żywic. Zdarzało się jednak, że dosypywano ją do paszy dla zwierząt. Z powodu skażenia mleka melaminą zmarło w Chinach kilkoro dzieci, a u kilku tysięcy wykryto powikłania.
Trującą substancję wykryto w Polsce w trakcie kontroli w instytucie w Puławach. Znajdowała się w węglanie amonu - to substancja, służąca do produkcji proszku do pieczenia. W tej chwili na polecenie Głównego Inspektora Sanitarnego skażony proszek do pieczenia jest wycofywany ze sklepów. Inspekcję zlecił sam producent. Firma ma swoją siedzibę w Poznaniu.
Skandal z melaminą wybuchł już w zeszłym roku, gdy okazało się, że ten toksyczny związek znalazł się w sprowadzanych do USA chińskich karmach dla zwierząt. Ale to był tylko początek góry lodowej.
Po aferze z zatrutym mlekiem w proszku Unia Europejska podejrzliwie patrzy na całą chińską żywność. UE zakazała importu produktów z soją skierowanych do dzieci, a soję sprowadzaną na paszę nakazuje gruntownie badać.