Pomnik Ludwika Waryńskiego zostaje na Skwerze Niepodległości. Patrona nie zmieni także jego ulica. Puławscy radni większością głosów odrzucili petycję autorstwa Stowarzyszenia osób represjonowanych w stanie wojennym.
Były mieszkaniec Puław, znany socjalista, twórca partii Proletariat, Ludwik Waryński, po raz kolejny stał się powodem dyskusji na sesji puławskiej rady miasta. Kolejną próbę wymazania tej postaci z przestrzeni miejskiej podjęło lokalne stowarzyszenie, do którego należy m.in. dwóch radnych: Tomasz Kraszewski z klubu PiS oraz Ignacy Czeżyk. Autorzy petycji domagali się usunięcia jego pomnika oraz zmiany nazwy ulicy, której patronuje. "Represjonowani" zrobili to mimo tego, że kilka miesięcy wcześniej, podobna petycja była już rozpatrywana i została odrzucona przez radę miasta.
- Ten pomnik nieprzypadkowo został zamontowany w 1964 roku w okresie wschodzącego komunizmu. Waryński nie opowiadał się za niepodległością Polski, więc jego pomnik z Dębem Niepodległości, przy którym stoi i Skwerem Niepodległości, nie koresponduje - argumentował Tomasz Kraszewski. - Pozostawienie tego pomnika to ewidentne zakłamanie historii - podkreślił. Ostatecznie jednak przyznał, że nie opowiada się za zniszczeniem monumentu, a jego przesunięciem "w bardziej ideowo godne miejsce".
Do usuwania Waryńskiego przekonywał również Ignacy Czeżyk. - Nazwy ulic, pomniki, wszystko, co jest pedagogiką społeczną, ma być uskrzydleniem. Osoby takie mają być wzorem. Nie może być miejsca, dla tych, którzy nie pragnęli niepodległości Polski - argumentował.
W roli adwokata socjalisty wszedł przewodniczący Federacji Młodych Socjaldemokratów w Puławach, Dawid Socha. - Dla mnie Waryński jest wzorem. Był wierny swoich ideom, przez które umarł w carskim więzieniu. Jego pomnik przez wielu obywateli jest mile widziany, a jego usuwanie nie powinno mieć miejsca - mówił lewicowy działacz, krytykując jednocześnie bierność lokalnych władz w usuwaniu symboli faszystowskich, za jakie uznał celtyckie krzyże widniejące na wielu miejskich murach.
Radny Kraszewski zaoponował, przypominając o tym, że ustrojem Trzeciej Rzeszy również był socjalizm, tyle że brunatny, narodowy. Z kolei radny Andrzej Kuszyk (Niezależni) oświadczył, że komunizm i socjalizm były "bardziej ludobójcze" od państw faszystowskich w rodzaju totalitarnych Włoszech.
Tę "emanację światopoglądową", jak całą dyskusję nazwała radna Ewa Wójcik (Samorządowcy) przerwał jej wniosek o przejście do głosowania. W jego trakcie okazało się, że większość radnych nie podziela opinii "Represjonowanych". Za uchwałą odrzucającą petycję opowiedziało się 12 radnych, przy 4 przeciw i 3 wstrzymujących się. Z tym że radny Ignacy Czeżyk, najpierw uchwałę omyłkowo poparł, a następnie przyznał się do błędu.
Tym samym mieszkańcy ulicy Waryńskiego, którzy w większości nie chcą zmiany patrona, mogą spać spokojnie. Podobnie jak ci, którzy przywiązali się do pomnika tej postaci. Wygląda na to, że co najmniej do końca tej kadencji rady miasta, monument pozostanie na swoim miejscu.