Niektóre dzieci dojeżdżają do przedszkola kilkanaście kilometrów, bo w tym działającym w ich gminie jest mało miejsc, a warunki dla maluchów wołają o pomstę do nieba. Gmina Kąkolewnica zdobyła już dotację na budowę nowej placówki. Ale przeciwko są radni, którzy zarzucają, że projekt będzie zbyt drogi.
– Codziennie jeżdżę z dwójką dzieci do Międzyrzeca. To 15 kilometrów w jedną stronę – mówi Mateusz Wernio, mieszkaniec Kąkolewnicy. – W przedszkolu samorządowym warunki lokalowe są fatalne. Niewiele się tam zmieniło odkąd ja tam chodziłem 30 lat temu. Poza tym nie ma aż tylu miejsc dla dzieci, ile potrzeba – dodaje. Dlatego przekonuje, że nowe przedszkole jest w gminie bardzo potrzebne.
Samorządowe przedszkole w Kąkolewnicy znajduje się w budynku domu nauczyciela. – Na górze mieszkają nauczyciele, a na dole odbywają się zajęcia dla około 100 dzieci – mówi Anna Mróz, wójt Kąkolewnicy. – To przedszkole już dawno miało być zamknięte – dodaje. Powód? Problemy z przepisami przeciwpożarowymi i BHP.
Dlatego budowa nowego przedszkola była jednym z priorytetów wójt, kiedy zaczynała swoją kadencję. Udało się zdobyć prawie 5 milionów złotych dotacji na inwestycję z rządowego programu Polski Ład. Kolejne pieniądze, około 450 tysięcy złotych, zaoferowali zarządzający likwidowanych Spółdzielni Kółek Rolniczych, 700 tysięcy zabezpieczono w budżecie gminy.
Nowe przedszkole miało powstać na działce między urzędem gminy, a zespołem oświatowym. Przedszkole miało działać dłużej niż obecnie, bo do godziny 17. Poza tym miało oferować aż 150 miejsc dla dzieci. Dzieci miały pójść do nowego przedszkola 1 września 2024 roku.
Niestety okazało się, że po przetargu budowa przedszkola miała kosztować 7,8 mln złotych. Wciąż brakowało około 1,6 miliona złotych, na dołożenie których potrzebna była zgoda radnych. I tu pojawiły się schody.
– Problem jest z tym, że część radnych albo w ogóle nie przychodzi na sesje, albo głosuje żeby przedszkola nie było – zarzuca wójt Anna Mróz.
– Ja nie jestem przeciwny budowie przedszkola, tylko nie zgadzam się w kilku kwestiach projektu – odpowiada Piotr Czerwiński, jeden z radnych, który głosował przeciwko inwestycji w zaproponowanym wyglądzie.
Radny wylicza, że chodzi m.in. o płaski dach o powierzchni 1200 mkw. – Taki rodzaj pokrycia powoduje problemy. Dachy tego typu wymagają konserwacji co kilka lat, izolacje się odkształcają, są problemy z odśnieżaniem – wylicza radny.
Kolejny problem to wielkie okna od strony południowej, które są zdaniem radnego bardzo kosztowne. – Przede wszystkim pani wójt nie skonsultowała projektu z radą gminy. Został zapłacony w grudniu tamtego roku, a z nami zaczęła rozmawiać w styczniu. Przyszła i powiedziała, że to koncepcja. Okłamała nas, bo to był już projekt – dodaje Czerwiński.
Radny przekonuje, że zarówno on, jak i inni radni głosujący przeciw, tak naprawdę są za przedszkolem, ale nie w takiej formie. – Chcemy żeby to był budynek ładny, ale żeby nie trzeba było dokładać potem do niego dużych pieniędzy – mówi Czerwiński.
Zdaniem wójt Kąkolewnicy sprawa ma jednak kontekst polityczny. Ona sama jest w tej chwili bezpartyjna, ale kiedyś należała do PSL.
– Niektórzy przeciwnicy przedszkola mówią wprost, że jak przedszkole powstanie, to wygram kolejne wybory – uważa Anna Mróz.
– Wydaje mi się, że wójt za bardzo przesadza. My się nie zgadzamy tylko z niektórymi jej decyzjami, bo ich z nami nie konsultuje – odpowiada radny Czerwiński.
Co dalej? Gmina do 10 listopada miała podpisać umowę na budowę przedszkola.
– Firma deklaruje, że z dobrej woli jeszcze poczeka, ale nie da się czekać bez końca – mówi wójt. – Będę co sesję wrzucała tę sprawę – dodaje Anna Mróz. I przekonuje, że gdyby zmieniać projekt tak jak życzą sobie radni, to w tej chwili inwestycja byłaby jeszcze droższa.
– Przede wszystkim należy jak najszybciej ruszyć z inwestycją. Skoro znalazł się wykonawca, który chce to budować za określoną kwotę, to trzeba z tego korzystać – dodaje Mateusz Wernio z Kąkolewnicy.
– A jak radnych nie uda się przekonać, to będę interweniowała jeszcze wyżej – kończy wójt Mróz.