Gmina liczy na oszczędności, a rodzice na dobrą edukację dla swoich dzieci. Ich zdaniem połączenie klas w szkole w Woli Osowińskiej niczego dobrego nie przyniesie.
Gmina Borki w powiecie radzyńskim jest organem prowadzącym dla pięciu placówek oświatowych. Jedną z największych jest zespół w Woli Osowińskiej, gdzie uczy się ponad 180 dzieci. Rodziców zaniepokoiły plany łączenia różnych roczników w przyszłym roku szkolnym.
– Jeśli połączymy klasę czwartą z piątą, to oddział będzie liczył 27 osób. Chodzi o 6 godzin lekcyjnych wspólnych zajęć, takich jak język polski, matematyka, plastyka czy muzyka – tłumaczyła na ostatniej sesji Rady Gminy Dorota Latkowska, zastępca dyrektora. Łączenie ma też objąć starsze roczniki.
– Jeśli nie zastosujemy się do rekomendacji gminy, to arkusz organizacyjnie nie zostanie zatwierdzony. Oczywiście łączenie nie jest wskazane, szczególnie dla dzieci, które po pandemii swoje już przeżyły – nie ukrywa Latkowska. A wójt Radosław Sałata (PiS) przypomina, że łączenie klas dotyczy już wszystkich samorządowych placówek i nie można robić wyjątków.
Jednak do rodziców te argumenty nie trafiają. – Rachunek ekonomiczny nie może być głównym celem w działalności szkoły. Nasze dzieci przyzwyczajone są do określonych standardów, a łącznie klas z pewnością obniży komfort i jakość nauczania – uważa Artur Firla, przewodniczący rady rodziców z Woli Osowińskiej.
Jego zdaniem, w „przepełnionych klasach nauczycielowi trudno dotrzeć do każdego dziecka”. – Uczniowie i tak mieli pod górkę, bo była pandemia i nauka zdalna, a teraz jeszcze ten cios od gminy? – denerwuje się Firla. Nie wyobraża sobie, jak uda się pogodzić dwie podstawy programowe podczas 45–minutowej lekcji. – Jaki to start na dalszą edukację dla naszych dzieci? – zastanawia się rodzic.
Samorząd tłumaczy, że na oświatę co roku wydaje ok. 13 mln zł. – To jest studnia bez dna – stwierdza wójt. – A przecież mamy też wiele innych zadań i naszą rolą jest te potrzeby zaspokoić. W budżecie mamy więcej wydatków bieżących niż przychodów – przypomina Sałata.
Te zaplanowane wydatki sięgają 47 mln zł, podczas gdy dochody gminy plasują się na poziomie 43 mln zł. – Do każdej złotówki z budżetu państwa na ucznia w Woli Osowińskiej dokładamy 43 groszy. Dochodzą jeszcze koszty utrzymania dużego budynku. Kadra też jest rozbudowana – zwraca uwagę wójt.
Ale na ostatniej sesji, nie sprecyzował, ile dokładnie oszczędności przyniesie łączenie klas.
Tymczasem, problem poruszył całą lokalną społeczność. – To młode pokolenie jest teraz wrażliwe. To się nie bierze znikąd. Dbanie o dobrostan dzieci to podstawa dla przyszłego życia. Nie może o tym przesądzać ekonomia – zauważa Alina Kryjak, sołtyska Woli Osowińskiej.
W jej ocenie, oszczędności można poszukać gdzieś indziej. – Może gmina nie powinna organizować dwudniowego pikniku lotniczego, bo ten zeszłoroczny kosztował chyba kilkaset tysięcy złotych. Może nas na to nie stać? Żyjmy na miarę obecnych czasów – sugeruje pani sołtys. Podczas ubiegłorocznego pikniku odbywały się m.in. pokazy lotnicze.
Rodzice zapowiadają, że nie odpuszczą i nie pozwolą na łączenie roczników. – Samo łączenie klas w obrębie szkół nie podlega opiniowaniu przez kuratora – przyznaje z kolei Jolanta Misiak, dyrektor wydziału pragmatyki zawodowej i analiz w lubelskim kuratorium. Takie opinie są konieczne przy zamierza likwidacji placówki. Prawo oświatowe dopuszcza „w szkołach działających w szczególnie trudnych warunkach demograficznych lub geograficznych organizację nauczania w klasach łączonych”.