O ile lokale gastronomiczne jakoś funkcjonują, oferując jedzenie na dowóz, kawiarnie i bary mają o wiele większy problem w czasie epidemii koronawirusa. Karol Mansz jest właścicielem obu takich miejsc – kawiarni City Cafe Lublin oraz motocyklowo-rockowego Rider’s Pubu.
– W pubie sprzedaję muzykę, klimat i piwo. Takich rzeczy się po prostu nie wozi, więc musiałem go zamknąć. Dla dobra swojego i swojej żony taką decyzję podjąłem również co do kawiarni. Moglibyśmy mieć dowozy, ale nie wiadomo jak pracownicy firm dowozowych dbają o higienę. To duże ryzyko dla nas i naszych klientów – stwierdza właściciel.
Ponieważ w obu lokalach pracowali studenci zatrudnieni na umowę zlecenie, jego podstawowy problem stanowią teraz opłaty za czynsz: – Wynajmuję lokal od prywatnego właściciela kamienicy, z którym obecnie jestem w trakcie negocjacji dotyczących wysokości czynszu, ale nie wiem na czym to wszystko stanie. Czekam również na rządowe przepisy, które to uregulują, pomagając takim osobom jak ja.
Zamknięte na cztery spusty lokale generują też szereg innych kosztów. – W kawiarni mam bardzo duże zapasy jedzenia, więc lodówki i zamrażarki muszą pracować. Poza tym, jeśli posiada się działalność gospodarczą, trzeba płacić wszystkie abonamenty np. za prąd czy gaz, bez względu na to, czy się ich używa czy też nie – opowiada Karol. I dodaje: – Płacę też za muzykę, mimo tego, że jej nie puszczam, bo lokal jest zamknięty. Stowarzyszenie, które zarządza prawami autorskimi ZAiKS wyszło z propozycją 50-cio procentowej zniżki na te opłaty, ale mnie licencje puszczania legalnej muzyki wynoszą w sumie miesięcznie 500 zł. Nawet jak wszyscy zgodzą się na połowę, to zostaje mi do zapłaty 250 zł. Te wszystkie koszty się sumują. Przykładowo, za śmieci płacę ponad 100 zł miesięcznie i bez względu na to, że od 13 marca nie wyprodukowałem nawet pięciu gramów odpadów, muszę to zapłacić.
Możliwość zarobienia całkowicie ustała, a koszty nie maleją: – Dbam o siebie, staram się nie spotykać z ludźmi i nie szukam innej pracy na ten okres. Jestem zdrowym mężczyzną i mógłbym pójść pracować na budowę, ale higiena w takich miejscach pracy pozostawia wiele do życzenia i wolę nie ryzykować. Całe szczęście, że moja żona ciągle chodzi do pracy. Natomiast moje dochody się skończyły. Mamy jakieś tam małe oszczędności, ale przy niezarabianiu skończą się bardzo szybko – żali się Karol.
Rider’s Pub to dla niego drugi dom. Miejsce, które stworzył z wielkiej pasji do motocykli i rockowej muzyki. Ostatnie, czego chce to z niego zrezygnować: – Teraz muszę mocno negocjować z właścicielem kamienicy, bo jeżeli nie zmniejszy mi czynszu, to prędzej czy później zbankrutuję. Nie załamię się, jestem twardym mężczyzną, po prostu pójdę do innej pracy. Nie będzie to jednak to, co kocham.