Wykonaj instrument dęty. Pięć stron zadań z matematyki w dwa dni. Wypracowanie z polskiego codziennie. Rysunek na plastykę jeden na tydzień.… i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej. Po tygodniu od zamknięcia szkół rodzice zaczynają gonić w piętkę, bo dzieci nie są w stanie samodzielnie uporać się z nadmiarem materiału.
Szkoły zostały zamknięte do 25 marca, ale już mówi się, że termin ten zostanie przedłużony. Minister edukacji przyznał, że nie wyklucza wydłużenia tego okresu do połowy kwietnia. Nikt nie jest jednak w stanie z całą pewnością zagwarantować, że uczniowie w ogóle będą mogli wrócić do szkół w tym roku szkolnym.
– Chcemy wprowadzić zdalne nauczanie, aby nie było potrzeby kończenia zajęć szkolnych w innym terminie niż ten przewidziany w końcu czerwca. Mam nadzieję, że to wszystko zadziała i chociaż to będzie inny sposób realizacji podstawy programowej, to uda się ten materiał zrealizować i zajęcia zakończą się w końcu czerwca – mówił minister edukacji na antenie TVP 1.
W najbliższych dniach wejdzie w życie rozporządzenie, które ureguluje organizację tzw. zdalnego nauczania. Z nadzieją czekają na niego rodzice, którym nie podoba się to, jak w tej chwili wyglądają zajęcia.
– Nauki w tym tygodniu jest znacznie więcej niż gdy syn chodził do szkoły – zauważa rodzic ucznia Szkoły Podstawowej nr 27 w Lublinie. – Musimy tłumaczyć dzieciom nowe treści. Razem robimy prace domowe. Będziemy im robić sprawdziany. To nie zajmuje dwóch godzin dziennie tylko praktycznie cały czas od rana do wieczora. Tak naprawdę to jest nauczanie domowe, które musimy łączyć ze zwykłą pracą zawodową.
– Jestem, delikatnie mówiąc, zaniepokojony – przyznaje ojciec ucznia Szkoły Podstawowej nr 16, pracownik służby zdrowia, który wraca do domu po godz. 21.00 i musi siadać z dzieckiem, żeby tłumaczyć mu zagadnienia z matematyki. – Rozumiem, że sytuacja jest wyjątkowa, ale szkolnictwo przeciąża nas pracą.
– Jesteśmy zalewani zadaniami i pracami. Rodzice po przyjściu z pracy muszą dopilnować ich wykonania, bo dzieci nie zawsze są chętne. Nie zawsze mają umiejętności – irytuje się mama ucznia Szkoły Podstawowej nr 18 w Lublinie. – Nauczyciele tego chyba nie rozumieją. Mamy prace domowe z plastyki, z techniki, z muzyki, z religii, a nawet z w-f.
– Nauki jest za dużo, a nauczyciele wpadają na coraz dziwniejsze pomysły – irytuje się rodzic ze Szkoły Podstawowej nr 46 w Lublinie. – Z muzyki dzieci muszą wykonać przedmiot dęty i zdać fotorelację z tej pracy. Normalnie byłoby to fajne zadanie, ale nie teraz, bo nie każdy ma w domu potrzebne materiały. Ludzie biegają teraz po sklepach i szukają. A w tym czasie liczba innych rzeczy do odrobienia wciąż się nawarstwia.